Gmina Kraków chce zrobić tor wyścigów konnych na Błoniach, nie wszystkim się to jednak podoba. Mieszkańcy Krakowa związani z Lewicą Razem przygotowali petycję do władz miasta, aby odstąpiły od tego pomysłu. Podpisało ją już ponad 3 000 osób. Główny zarzut do pomysłu wyścigów konnych to zagrożenie dla zdrowia i życia ścigających się wierzchowców.
- Za tego typu rozrywką stoi cierpienie niewinnych zwierząt. Konie mają tego typu konstrukcję, że w przypadku złamania, w przypadku kontuzji kończyny, jest rzeczą w praktycznie 100% występującą, że to się kończy eutanazją - mówi liderka Krakowskiego Stowarzyszenia Obrony Zwierząt Agnieszka Wypych.
Tor wyścigowy ma mieć stałego weterynarza, ale na bezpieczeństwie koni wątpliwości się nie kończą. Krakowianie pytają też jak tor wpłynie na same Błonia. Prezydent Jacek Majchrowski twierdzi, że nijak.
- Będą funkcjonowały tak jak funkcjonują. Oczywiście na dni wyścigów będzie część Błoń wycięta, tak żeby mógł się odbyć wyścig a potem, zostaną zrekultywowane i wrócą do normalności - mówi Prezydent.
Dalsze wątpliwości dotyczą finansowania, ale tu z kolei uspokaja Ministerstwo Rolnictwa, które zapewnia, że na krakowskie wyścigi nie zostanie przeznaczona ani złotówka z budżetu miasta. Ministerstwo podkreśla, że krakowskie wyścigi będą elementem szerszego programu rozwoju hodowli koni w Polsce. Wobec tego odpowiedzialność finansowa spada w całości na Skarb Państwa.
Miejska jednostka zajmująca się fauną, czyli Krakowskie Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami, pomysłu toru wyścigów konnych nie chce komentować. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się jednak, że pracownikom KTOZ również ta inicjatywa się nie podoba.