Daleko nie trzeba było szukać. Do takiej wymiany zdań ze sprzedawcami doszło na Rynku Głównym w Krakowie:
- Gdyby mi pani pokazała, gdzie znajdują się ceny, bo nie mogłem ich znaleźć.
- 50 zł jest ceramika cała...
- A naszyjniki, te, które tu wiszą?
- 110 zł, wszystkie.
- Ale gdzie jest ich cena?
- A do marketu pan też chodzi?
- Tak, sprawdzam różne miejsca. Ale chciałem zapytać o te naszyjniki...
- 110 zł.
- Ale gdzie jest ich cena?
- Już ją panu wpisuję.
- No ale to gdzie jest cena tych naszyjników?
- Już panu napiszę.
- Nie o to chodzi, nie chcę, żeby pani ją teraz pisała...
Czytaj też >>> Kraków: "Misiek" wsypuje kolegów? Policja zatrzymuje gang pseudokibiców [ZDJĘCIA, WIDEO]
O ceny zapytaliśmy także na stoisku obok:
- Przy produkcie powinna być cena, od której ewentualnie możemy wychodzić negocjując ją tak jak pani mówi.
- No to proszę, możemy negocjować.
- Ale musi być cena wyjściowa, która jest uwidoczniona dla klienta.
- Nie musi być.
- Musi być, zgodnie z prawem musi być.
- Ale my nie mamy.
Magdalena Musiał z Inspekcji Handlowej w Krakowie zwraca uwagę na to, że każdy produkt lub usługa powinny mieć cenę przekazaną klientowi w sposób jednoznaczny i niebudzący wątpliwości. - W sklepach i lokalach usługowych cenniki muszą być bez problemu widoczne dla klientów, ceny muszą być podane w sposób jednostkowy, czyli ile zapłacimy za metr czy kilogram. Ceny nie mogą być w tak zwanych widełkach "od do", na przykład "strzyżenie męskie od 20 zł" - dodaje.
Za brak cennika w widocznym dla klienta miejscu i zredagowanie go w nieodpowiedni sposób grozi kara do 20 tysięcy złotych.
Posłuchaj materiału naszego reportera, Wojciecha Sidorowicza: