- Przesuwamy się ze sfery „co uważamy” do sfery „co wiemy”. Od jakiegoś czasu słuchaliśmy, że ten szczep o zwiększonej transmisyjności jest u nas i byłby to cud, gdyby podczas lotów z Wielkiej Brytanii nie przedostał się on do nas. Ale między założeniami a potwierdzonymi danymi jest istotna różnica - powiedział prof. Krzysztof Pyrć w rozmowie z "Gazetą Wyborczą".
Zobacz: Koronawirus. Nowe zakażenia wirusem COVID-19. Kraków i Małopolska [RAPORT]
Profesor zaznaczał, jak ważne jest prowadzenie badań nad rozpowszechnieniem tego szczepu na terenie Polski. - Zbieramy reprezentatywne próbki z całego kraju i będziemy mieć informację o najbardziej niepokojących szczepach. To jest teraz ważne, aby ustalić, czy mamy jakąś korelację nowych wariantów z powiatami czy województwami, w których następuje gwałtowny wzrost zakażeń, czy nie jest to powiązane. Rusza też projekt, który będzie miał na celu monitorowanie zmienności wirusa w Polsce. I to będzie czerwona flaga, jeśli coś wykryjemy, że coś niepokojącego się dzieje - wyjaśniał prof. Pyrć.
Zobacz: Minister z PiS OSTRO o wykroczeniach w Zakopanem: Policjanci będą poodejmować działania
Badacze są już po analizie pierwszych próbek od nauczycieli, u których przeprowadzono testy na wirusa COVID-19. - Otrzymaliśmy ok. 300 próbek od nauczycieli, z których 200 nadawało się do analizy. Sprawdziliśmy, które szczepy występują w tych próbkach - wyjaśnia prof. Pyrć.
Przeprowadzone analizy potwierdziły, iż około 5 procent spośród osób zakażonych była w styczniu zarażona szczepem brytyjskim. Wyniki te są podobne do tych, które zostały zawarte w analizach naukowców z Gdańska czy Poznania.
Zobacz: TRAGICZNA ŚMIERĆ na stoku mieszkańca Małopolski! Narciarz zderzył się z drzewem
Naukowcy z Uniwersytetu Jagiellońskiego będą sprawdzać, czy istnieje korelacja między poszczególnymi szczepami a ogniskami w różnych regionach Polski. Wiemy obecnie, że szczep brytyjski może być nawet o 70 proc. bardziej zakaźny. Na razie nie wiadomo, czy jest bardziej on śmiertelny.