Testy elektrycznego busa nad Morskie Oko. Starosta nie chce równoległego transportu
Kilkanaście dni temu przedstawiciele wozaków, organizacji prozwierzęcych, weterynarzy, samorządowców, Tatrzańskiego Parku Narodowego i szefowa resortu klimatu Paulina Hennig-Kloska podpisali porozumienie w sprawie transportu turystów nad Morskie Oko. Jednym z punktów dokumentu jest uruchomienie testów elektrycznego busa.
Uzgodnione porozumienie zakłada też, że tradycyjny transport w dalszym ciągu będzie mógł działać, lecz zwierzęta muszą mieć zapewnione lepsze warunki pracy i dłuższy czas odpoczynku. Między innymi obniżono limit osób, które mogą być przewożone na jednym wozie. Nie zanosi się jednak na to, by transport elektryczny i konny mógł funkcjonować równolegle.
Na uruchomienie regularnych kursów elektrycznego busa nie zgadza się bowiem starosta tatrzański, który jest zarządcą drogi nad Morskie Oko. W rozmowie z "Faktami" TVN Andrzej Skupień powiedział, że "równoległe funkcjonowanie dwóch transportów nie jest możliwe ze względu na bezpieczeństwo". Trudno zatem stwierdzić, po co w ogóle uruchamiano testy elektrycznego busa... Poniżej dalsza część artykułu.
Miejsca niedaleko Krakowa na wycieczkę
Polecany artykuł:
Koniom grozi straszna śmierć. Mogą trafić do rzeźni
Na zakaz transportu konnego nie zgadzają się górale z Podhala, prowadzący działalność przewozową na drodze nad Morskie Oko. Wprowadzenie takiego zakazu pozbawiłoby ich przychodu z opłat od turystów, którym nie chce się pokonywać trasy na własnych nogach. Górale grożą, że zastąpienie transportu konnego elektrycznym busem skończyłoby się masakrą zwierząt. Konie przestałyby być bowiem potrzebne i trafiłyby do rzeźni. Z takim argumentem nie zgadzają się natomiast organizacje prozwierzęce, które chcą wykupić konie od górali i zapewnić zwierzętom emeryturę.