Dramatyczne sceny w remizie

"Strażacy przez godzinę katowali mojego Pawełka". Szokujące szczegóły

2025-03-14 5:30

Paweł Ziętkowicz (†25 l.) został skatowany przez "kolegów" druhów OSP w remizie w Białym Dunajcu. Strażacy przez godzinę pastwili się nad młodym góralem, a pobicie zarejestrowały kamery monitoringu. Choć od śmierci 25-latka minęło już 7 miesięcy, nikt nie usłyszał zarzutów, nikt też nie został aresztowany. Śledztwo wciąż się toczy. Ujawniamy szokujące szczegóły śmiertelnego pobicia Pawła.

Koszmar w Białym Dunajcu. Paweł był katowany przez druhów przez godzinę

"Bogu na chwałę, ludziom na ratunek" to wzniosłe hasło, tak bardzo przyświeca druhom OSP w Białym Dunajcu, że postanowili tym mottem przyozdobić okno remizy. Kilka metrów dalej, na poboczu drogi, schowany w żywopłocie stoi krzyż ze zdjęciem młodego uśmiechniętego chłopaka. To jedno z ostatnich zdjęć Pawła, zrobione przed jego śmiercią. Koło krzyża pala się znicze. W nocy z 1 na 2 sierpnia 2024 roku, właśnie ci strażacy, którym bliska jest, wpisana zresztą w statut ochotniczych straży pożarnych, idea ratowania zdrowia i życia ludzkiego - skatowali na śmierć 25-letniego Pawła, także strażaka. Wszyscy służyli w tej samej jednostce, w Białym Dunajcu.

Znali się ze zbiórek, wspólnych akcji, uroczystości, przy organizacji których się udzielali. Znali się, bo mieszkali w bliskim sąsiedztwie, znały się ich rodziny.

Czytaj także: Marysia zbiera na nowe uszko. Rodzice nie chcą czekać, więc planują operację w USA

-Tego wieczora Paweł wrócił wcześniej z pracy. Zwykle wracał późno, pracował w pizzerii. Po skończonej pracy trzeba było posprzątać, ale słyszałam, że ktoś do niego dzwonił. Nie wypytywałam syna, bo był dorosły, ale widziałam, że niechętnie odbiera telefon. W końcu wyszedł z domu, około 22. To dzwonili po niego z remizy strażacy, następnego dnia miał być u nas w parafii odpust, straż zawsze uczestniczy w uroczystościach ze sztandarem. Pewnie chcieli ustalić jak następnego dnia ma to wyglądać. Chcieli, by Paweł przywiózł im burgery, choć nasz dom od remizy dzieli może 200, 300 metrów - mówi Anna Ziętkowicz.

Kobieta podejrzewa, że strażacy pod tym pretekstem chcieli Pawła po prostu wyciągnąć z domu. Dodaje, że jej syn od wielu lat działał w straży jako ochotnik.

- Zaczynał jako 11 latek, kochał straż, kochał pomagać, był bardzo pozytywnym młodym człowiekiem, ukochanym synem - mówi pan Anna.

Około drugiej w nocy obudziły ją wrzaski. Jeden z kolegów ze straży przyprowadził Pawła do domu, narobił hałasu wołając "Bierz tego ch...ja". Jak się potem okazało to był ten sam druh, który chwilę wcześniej katował go w remizie.

- Widziałam syna może kilka sekund, bo powiedział, że zostawił w remizie klucze do samochodu i telefon, poszedł po nie. Zdążył powiedzieć, że go pobili w remizie, z nosa ciekła mu krew, mówił nieskładnie - opowiada pani Anna.

Kobieta obudziła córkę i poszły do remizy. Przed remizą, leżał Paweł. - Leżał na lewej stronie, był pobity, miał zmasakrowaną głowę, po prawej stronie krwiaka - wspomina wstrząsający widok kobieta. To matka Pawła zadzwoniła po karetkę.

Opinia biegłego wskazuje, że "Paweł się nieszczęśliwie przewrócił"

Paweł został zabrany do szpitala w Zakopanem, jego stan od początku był bardzo ciężki, ale tam nie mieli sprzętu podtrzymującego życie, dlatego został przetransportowany do Nowego Targu, gdzie zmarł 11 sierpnia.

- Lekarze od początku nie dawali nam właściwie żadnych szans, że syn z tego wyjdzie. Paweł przeszedł operację neurochirurgiczną, miał bardzo poważne obrażenia mózgu. Sekcja wykazała, że przyczyną śmierci był krwiak podtwardówkowy mózgu. Nagrania monitoringu dobrze zarejestrowały to, co działo się tam przed śmiercią Pawła. Na nagraniach widać, jak rosły mężczyzna raz po raz oddaje w kierunku Pawła serie celnych ciosów, w głowę. O wiele drobniejszy Paweł po ich naporem pada. Początkowo próbuje się podnosić, potem, gdy nie jest w stanie, jest podnoszony przez innego rosłego druha, po to by otrzymać kolejną serię ciosów. Widać na nich także kobietę, która zmywa krew Pawła z podłogi. Mimo tak mocnych dowodów prokuratura nie zatrzymuje nikogo, nikt do dziś nie usłyszał żadnych zarzutów, a ci, co bili Pawła nadal są strażakami. Chowałam do grobu moje dziecko z całkowicie roztrzaskaną głową, a teraz próbuje nam się wmówić, że Paweł sam uderzył się o kamień upadając - łka matka.

Faktycznie w zleconej przez prokuratora opinii biegły wskazuje, że Paweł tak nieszczęśliwie się przewrócił, że upadając uderzył głową o wystający kamień, który spowodował powstanie krwiaka. Jednak, jak podnosi rodzina, gdy znaleźli Pawła, wyglądał jakby przewrócił się na żywopłot a potem osunął na ziemię. Leżał na prawym boku, a krwiaka miał po lewej stronie głowy. Więc to niemożliwe, żeby go sobie zrobił w wyniku upadku.

- My wszyscy tu wiemy, kto Pawła zabił, bo jak inaczej nazwać to, że przez godzinę go bili po głowie, mężczyźni dwa razy więksi od niego? To było umyślne działanie. Dlaczego tego nie wie prokurator? Zhańbili mundur i chodzą zadowoleni po wsi - powiedział w rozmowie z Super Expressem mieszkaniec Białego Dunajca, chcący zachować anonimowość.

Paweł został śmiertelnie pobity w remizie w Białym Dunajcu
Super Express Google News
Autor:

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Nasi Partnerzy polecają