Feralnego dnia pan Ryszard wyszedł ze składu złomu przy ul. Przemysłowej. Wsiadał do swojego samochodu, kiedy został zaatakowany przez nożownika. – Stałem tyłem, dostałem dwa ciosy w plecy, potem w głowę, odwróciłem się i wtedy otrzymałem kolejny cios w klatkę piersiową – opowiada w rozmowie z "Super Expressem" Ryszard Krawczyk.
Przeżył tylko dlatego, że nożownik przy pierwszym uderzeniu złamał nóż. – Te ciosy zostały zadane z ogromną siłą, przy pierwszym złamał ostrze, bo trafił w łopatkę. Gdyby nie trafił w łopatkę, dziś nie byłoby mnie tutaj - nie ma złudzeń poszkodowany.
Pan Ryszard został zaatakowany znienacka. Nie widział napastnika, bo ten zaszedł go od tyłu. – Nie wiedziałem, co się dzieje. Najpierw pomyślałem, że coś na mnie spadło. Dopiero jak się odwróciłem zobaczyłem przed sobą wysokiego, ubranego w markowe rzeczy, bardzo szczupłego chłopaka. On się schylił po to ostrze noża, które się złamało. Ja zacząłem go gonić. Uciekał w stronę Wolbromia, biegł może 4 metry przede mną i się oglądał co jakiś czas. Czułem, że krwawię, ale biegłem za nim. On przebiegł przez ulicę i skoczył w las. Mi już brakowało tchu, przebiegłem pół kilometra – opowiada pan Ryszard.
Polecany artykuł:
Wtedy nie wiedział, że 23-latek kieruje się w stronę domu w Sienicznie (powiat olkuski). Następnego dnia nożownik znów zaatakował. Tym razem w galerii handlowej przy ulicy Rabsztyńskiej. Tam ranił trzy kobiety i mężczyznę - męża jednej z zaatakowanych kobiet. Dwie z rannych wciąż przebywają w szpitalach.
Pracownicy galerii wciąż są w szoku i mierzą się z traumą, bo wrócili w miejsce, gdzie dzień wcześniej mogli stracić życie. Pamiętają podłogę ściekającą krwią i krzyki uciekających ludzi. Pan Ryszard wyszedł już ze szpitala. Zanim jednak to się stało rozmawiał z rannymi, którzy zostali zaatakowani przez nożownika następnego dnia.
Sprawcą okazał się być 23–letni Mateusz G. z Sieniczna pod Olkuszem, syn policjanta. Po pierwszym ataku wrócił do domu, zaatakował następnego dnia. – On zawsze był inny. Wiedzieliśmy, że leczy się psychiatrycznie, ale nie był agresywny. W szkole bardzo dobrze się uczył. Umysł ścisły, szczególnie z matematyki i fizyki wiedzę miał w jednym palcu. Kończył studia – powiedziała nam osobą, która chodziła z 23–latkiem do szkoły.
Jak udało nam się nieoficjalnie ustalić, Mateusz G. niedawno miał opuścić oddział psychiatryczny w Olkuszu. Ponoć już tam odgrażał się, że ma ochotę kogoś zabić.