Zawsze byli nierozłączni

Przeżyli razem 70 lat. Zmarli tego samego dnia. Wzruszająca historia małżeństwa architektów z Krakowa

Małżeństwo profesorów architektury Maria Łuczyńska-Bruzda († 91 l.) i Jan Bruzda (†94 l.) z Krakowa przeżyli razem 70 lat, w tym 66 lat jako małżeństwo. Zmarli w głębokiej starości w odstępstwie zaledwie kilku godzin. Zostali wspólnie pochowani w jednym grobie na Cmentarzu Salwatorskim w Krakowie.

Przeżyli razem 70 lat, zmarli tego samego dnia

Kraków. Małżeństwo architektów zmarło tego samego dnia. Przeżyli razem 70 lat

Jeśli pogrzeb może być piękny, to ten właśnie taki był. Ostatnie pożegnanie profesorów architektury Politechniki Krakowskiej, którzy wspólnie przeżyli 70 lat życia, było wyjątkowo wzruszającym wydarzeniem. Zmarłych małżonków żegnała najbliższa rodzina, a także kilka pokoleń wychowanków, którzy uczyli się zawodu pod okiem Marii i Jana. Niektórzy z nich przyjechali z daleka, by towarzyszyć swoim profesorom w ostatniej drodze.

Dziadkowie poznali się jeszcze na studiach na Politechnice Krakowskiej, to była studencka miłość, a po czterech latach wzięli ślub. I tak trwali jako zgodne małżeństwo przez 66 lat – opowiada w rozmowie z "Super Expressem" Bartłomiej Łużny (33 l.), wnuk zmarłych małżonków, także architekt. – To właśnie dziadek uczył mnie rysunku – dodaje.

"Ich śmierć jest dla nas ogromnie poruszająca"

Córka małżeństwa architektów, Katarzyna Bruzda-Lecyk, mówi, że "to byli ludzie głębokiej wiary, kochający piękno sztuki, architektury i przyrody".

- Razem żyli i razem umarli. Ich śmierć w tym samym niemal momencie, w odstępie kilku godzin jest, dla nas ogromnie poruszająca. Umarli jedno po drugim w swojej głębokiej starości. Byli nierozłączni - wyjaśnia.

Maria Łuczyńska-Bruzda i Jan Bruzda całe swoje zawodowe życie związali z Wydziałem Architektury Politechniki Krakowskiej: kobieta z Katedrą Krajobrazu, natomiast jej mąż z Katedrą Rysunku i Rzeźby.

30 lat razem pracowaliśmy, na panią profesor mówiliśmy po prostu Maryśka. Była niezwykle ciepłą i dobrą osobą, nawet gdy przyszła odwiedzić nas, gdy urodziła nam się córka, to koniecznie chciała pomóc. Niespecjalnie było w czym, to rozwiesiła pieluchy. Taka właśnie była, podobnie jak pan profesor, od niego także biło ciepło i dobroć, był niezwykle skromnym człowiekiem – wspomniał małżonków jeden z żałobników.

Małżonkowie wspólnie szli przez życie, a ci, którzy ich znali, podkreślają, że byli niezwykle zgodnym małżeństwem. Śmierć tego samego dnia w odstępstwie zaledwie kilku godzin także jest znamienna dla ich wspólnego życia.

Ostatnie dni spędzali w domu opieki, babcia zmarła we śnie, rodzina jechała, by powiedzieć o śmierci babci dziadkowi, nie zdążyliśmy. Dziadek zmarł, nie wiedząc, że babcia nie żyje – powiedział wnuk. 

Super Express Google News
Autor:

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki