Szok podczas rodzinnego spaceru. Nieznany sprawca zastrzelił psa towarzyszącego dzieciom
W zeszłym tygodniu (2 sierpnia), nieznany sprawca zastrzelił psa, który towarzyszył ojcu spacerującemu z dwiema córkami w Beskidzie Wyspowym. Jak relacjonuje "Gazeta Krakowska", w pewnym momencie zwierzak oddalił się od właściciela na odległość kilkudziesięciu metrów i właśnie wtedy został zabity w okrutny sposób. Ojciec kazał córkom uciec do znajdującego się w pobliżu domu dziadków, a sam pobiegł w miejsce, gdzie leżał, martwy już 10-letni ogar polski. Nie udało mu się zastać tam strzelca, ani żadnych rzeczy, które pomogłoby w ustaleniu jego tożsamości. O zdarzeniu zostali natomiast poinformowani mundurowi.
Przeprowadzona sekcja zwłok ujawniła, że w ciele psa znajdowały się trzy pociski. Policja potwierdza teraz, czy zostały one wystrzelone z broni palnej, czy tzw. śrutówki.
W okolicy nie było polowania
Mundurowi skontaktowali się z przedstawicielami miejscowego koła łowieckiego, którzy wykluczyli, by w dniu zastrzelenia psa w okolicy odbywało się polowanie.
- Prowadzimy postępowanie w sprawie psa, który został zastrzelony przez nieznanego sprawcę w Beskidzie Wyspowym. Zgłoszenie otrzymaliśmy od właściciela zwierzęcia, który w dniu 2 sierpnia około godz. 20.30, razem z dwiema córkami spacerował w tamtej okolicy. W trakcie sekcji zwłok psa rasy ogar polski ujawniono, że w ciele zwierzęcia znajdowały się trzy pociski. Na tym etapie nie mogę jeszcze potwierdzić, czy strzały oddano z broni palnej, czy też broni śrutowej. W ramach postępowania funkcjonariusze skontaktowali się z przedstawicielami miejscowego koła łowieckiego. Poinformowali oni, że feralnego dnia w okolicy nie odbywało się żadne polowanie. Sprawca ciągle jest poszukiwany - przekazał nam mł. asp. Sebastian Kruk, oficer prasowy KPP Myślenice.