Horror w Zakrzowie. Psy sąsiadów zagryzły bezbronnego maltańczyka
Beza pojawiła się w rodzinie pani Katarzyny trzy lata temu, rok później dołączyła do niej Amber. Dwie suczki były nie tylko pupilami, ale członkami rodziny. – Byliśmy bardzo zżyci z Bezą i Amber, to członkowie naszej rodziny – podkreśla ich właścicielka. Pani Katarzyna mieszka w spokojnej wiejskiej okolicy. W ostatnim czasie w sąsiedztwie wybudowało się osiedle, wprowadzili się na nie pierwsi mieszkańcy - młoda para z dwoma czarnymi psami. Jak mówią miejscowi te psy często biegały po okolicy bez kagańców, siejąc postrach wśród mieszkańców Zakrzowa (powiat wielicki). – To nowe osiedle jest cały czas w budowie, te psy po prostu uciekały, nie były pilnowane – mówi nam pani Katarzyna. Dodaje, że zawsze kiedy widziała, że biegają po drodze szła z Bezą i Amber na spacer w innym kierunku. Jednak 25 kwietnia na drodze prowadzącej w kierunku lasu psów nie było. Wybiegły z zarośli niespodziewanie, gdy pani Katarzyna spacerowała leśną drogą. Za nimi szła ich właścicielka. Pani Katarzyna zdążyła chwycić Amber i Bezę na ręce, lecz psy sąsiadki ją otoczyły. Beza wyślizgnęła się z rąk i wtedy została zagryziona. Dwa agresywne psy jeszcze się nad nią pastwiły, a gdy skończyły ponownie otoczyły panią Katarzynę i próbowały wyszarpać z jej rąk drugiego psiaka. To im się nie udało, choć Amber została pogryziona, podobnie jak pani Katarzyna. To wszystko wydarzyło się bardzo szybko. – Właścicielka tych psów, szła za nimi, widziała jak mordują mojego psa, tylko powiedziała kilka razy do swojego psa: zostaw, zostaw go! – opowiada pani Katarzyna, która do dziś ma traumę, podobnie jak pies który przeżył. – Ja boję się wychodzić z domu, dziś pierwszy raz opuściłam posesję. Amber nie kontroluje potrzeb fizjologicznych, nie mogę spać w nocy, cierpi cała rodzina, dzieci, które bardzo Bezę kochały – dodaje pani Katarzyna.
Agresywne psy atakowały już wcześniej. Nikt nie czuje się bezpiecznie
Sprawą zajmuje się policja. Tymczasem pani Katarzyna dowiedziała się, że dwa tygodnie wcześniej te same psy pogryzły innego pieska. – Ich właścicielka już wtedy wiedziała, że są niebezpieczne. Nie dość, że nic z tym nie zrobiła, to jeszcze pozwalała by biegały po okolicy. Tej tragedii można było zapobiec - mówi. Właściciele agresywnych psów nie chcieli rozmawiać z dziennikarką "Super Expressu". Powiedzieli jedynie, że agresywnego psa już nie ma, a drugi nie jest agresywny. – Przecież obydwa zagryzły moją Beze, to było polowanie – mówi pani Katarzyna. Dodaje, że przy drodze, na której doszło do makabrycznego zdarzenia znajdują się domy mieszkalne, chodzą tędy dzieci, kobiety z wózkami i starsi. Nikt nie czuje bezpiecznie. Aż strach pomyśleć co się stanie, gdy bestia z Zakrzowa weźmie na swój cel nie tylko innego psa, ale człowieka...
Polecany artykuł: