W styczniu tego roku policjanci interweniowali w Rabce-Zdroju w sprawie awanturującego się 54-latka. Mężczyzna podpalił kotłownię i groził popełnieniem samobójstwa. Po wezwaniu na miejsce służb mundurowych 54-latek uciekł z domu na przyległe tereny leśne, zabierając ze sobą trzy noże kuchenne. Tam znaleźli go policjanci. Desperat nie chciał jednak z nimi rozmawiać, tylko zaatakował mundurowych nożami. Wtedy padły strzały. Jak informuje Radio Kraków, pierwszy z nich ranił mężczyznę w stopę i nie powstrzymał go przed kolejnymi agresywnymi zachowaniami. Wówczas policjant postrzelił 54-latka w tułów, lecz on w dalszym ciągu nie zamierzał się poddać. Na ziemię powaliły go dopiero obrażenia spowodowane trzecim strzałem. Policjanci udzielili rannemu pomocy i wezwali pogotowie. 54-latek został przetransportowany do szpitala śmigłowcem ratowniczym. Po dwóch tygodniach opuścił placówkę. Prokuratura rozpoczęła śledztwo, którego celem było ustalenie, czy w tej sytuacji funkcjonariusze mieli prawo użyć broni palnej.
PRZECZYTAJ: Skandal w Krakowie! Oddał mocz na kościół Mariacki
Zgodnie z informacjami Radia Kraków, prokuratura w Nowym Sączu nie dopatrzyła się winy mundurowego i umorzyła sprawę bez postawienia policjantowi zarzutów. Śledczy uznali, że interweniujący funkcjonariusz sięgając po broń palną nie przekroczył prawa. Jego działanie było reakcją na zachowanie 54-latka, który nie stosował się do poleceń, był agresywny oraz zaatakował stróżów prawa nożami, narażając ich na niebezpieczeństwo utraty zdrowia i życia.