"Uderzył mnie tak mocno, że czułam to przez następne 20 minut. Wstydzę się mojego kraju"
Cała sprawa została opisana na Facebooku przez Kasię, jedną z uczestniczek zajścia. Według jej relacji, w lokalu BaniaLuka przy ul. Szewskiej w Krakowie doszło do szokującego zdarzenia. Kasia pisze, że była tam ze swoją czarnoskórą koleżanką, kiedy zostały zaczepione przez agresywnego mężczyznę. Według opisu, Kasia została uderzona przez niego w twarz, kiedy stawała w obronie swojej towarzyszki. - Nikt nie zareagował. Nikt - opisuje dziewczyna. Kiedy Kasia musiała wysłuchiwać obelg ze strony mężczyzny, sama go uderzyła. To nie zakończyło sprawy. - Powiedział, że zniszczy moją twarz. Szarpnął mnie za włosy i uderzył ponownie. Widział to ochroniarz. Żadnej reakcji - opisuje Kasia. - Wstydzę się mojego kraju - kwituje.
Opis tego zdarzenia był wielokrotnie udostępniany na Facebooku przez innych internautów, pojawiły się pod nim dziesiątki komentarzy. Lokal w którym miało dość do całego zdarzenia zaczął zbierać w sieci same negatywne opinie. Zareagował kilkanaście godzin później, odnosząc się do sprawy w komentarzu pod postem. - Proszę nam wybaczyć że dopiero teraz ustosunkowujemy się do tej sytuacji ale musieliśmy przeprowadzić dogłębny wywiad z obsługą pracującą zeszłej nocy oraz przejrzeć monitoring - tłumaczyła BaniaLuka. Lokal przedstawił swoją wersję wydarzeń, opartą głównie na tym, co zarejestrowały kamery.
"Łatwo wydać osąd"
- Jeden z mężczyzn podszedł do Pani i wywiązała się jakaś rozmowa. W pewnym momencie rozmowa przybrała gwałtowny charakter po czym z obu stron nastąpiła wymiana ciosów otwartą ręką w twarz. W chwili zajścia dziewczyny za barem były zajęte obsługą innych gości, a w momencie gdy menadżerka zorientowała się że coś złego dzieje się na sali, niezwłocznie wybiegła zza baru i pobiegła po naszego selekcjonera/ochroniarza. Zaraz również wróciła z nim i ów selekcjoner zareagował oddzielając mężczyzn od Pani i wyrzucając ich z lokalu. Została również wezwana ochrona Justusa - czytamy w komentarzu. Lokal przeprasza za całe zajście, ale jednocześnie nie zgadza się z zarzutami, że nikt z pracowników nie zareagował na zdarzenie.
- Niezwłocznie całe zajście zgłosimy na policję i to samo sugerujemy uczynić Pani - czytamy w komentarzu BaniaLuki. Policja na razie nie komentuje sprawy.