Jak twierdzi Ronduda, sytuacja jest opłakana. - Jest bardzo przykro przyjść sobie nad zalew i popatrzeć na wodę, nad którą nie ma żadnych ptaków. To jest dopiero smutny zalew - mówi.
Inne zdanie ma Andrzej Buczkowski, przewodniczący rady dzielnicy Bieńczyce. - Rowerki nigdy nikomu tam nie przeszkadzały. Ja mieszkam od dziecka w Bieńczycach i tam zawsze były rowerki. Chodziłem z rodzicami i nie było żadnego problemu jeśli chodzi o jakieś ptaszki, czy łabędzie - mówi Buczkowski. Jego zdaniem problem tkwi w sprawcy całego zamieszania, który sam prowadzi nad zalewem interes - restaurację grillową. - Mieszkańcy przychodzą do nas do rady dzielnicy i żalą się na pana Rondudę, że na przykład puszcza głośno muzykę. I na przykład takie pytania zadają, czy ta muzyka nie przeszkadza tym ptaszkom, tym łabędziom? - mówi przewodniczący rady.
Buczkowski ma więcej wątpliwości co do działań Piotra Rondudy. - Pan Ronduda z tego co ja wiem, ma postawione swoje budynki nielegalnie. Przynajmniej ja widziałem takie dwa wyroki sądu administracyjnego, że ma te budynki rozebrać. Można pójść dalej, że generalnie ta działalność w jakimś sensie jest nielegalna - mówi.
- Według nie tylko mojej oceny, działania pana Rondudy polegają na likwidowaniu konkurencji. Ten pan miał kajaczki, miał jeszcze jakieś dmuchańce i inne rzeczy: dowiedziałem się ostatnio, że pan Ronduda oficjalnie złożył zawiadomienie, żeby nie dawać temu panu zgody na tę działalność - mówi Buczkowski.
Więcej szczegółów w materiale Kuby Paducha, reportera Radia ESKA: