– Chleb od zawsze rządził w naszym domu – opowiada nam pani Katarzyna Nowak ( 35 l.). Na początku piekł mąż.– Mama nauczyła mnie jak robi się się zakwas i ciasto – dodaje pan Dominik Nowak ( 40 l.). Najpierw chleb piekli dla siebie, potem, zafascynowani jego smakiem znajomi prosili, by upiec także dla nich. Tak się zaczęło. Prośby o upieczenie pysznego chleba zaczęły spływać od znajomych znajomych. Kasia wraz z mężem piekli chleb głównie nocami, bo w ciągu dnia obydwoje pracowali w korporacjach. Pan Dominik jest fizykiem z wykształcenia, a pani Katarzyna kierowała dużym biurem. – Rano, często asystentka, otrzepywała moje garsonki z mąki – śmieje się pani Katarzyna i dodaje, że pewnego dnia mąż wraz z kolega przyniósł do domu profesjonalny piec do pieczenia chleba, ważący ok 100 kg. Wtedy przygoda zaczęła się na dobre.
Powoli dojrzewała w nich myśl, by otworzyć własną piekarnie. W końcu, mimo wielu wątpliwości, postanowili zrealizować marzenie. Na początku nie było łatwo. To pan Dominik najpierw rzucił pracę. Przez rok szkolił się w pieczeniu chleba, poszerzał umiejętności na stażach w różnych renomowanych piekarniach m.in w Warszawie i Krakowie na Zabłociu. – Wtedy utrzymywaliśmy się w jednej pensji – wspomina pani Katarzyna. W końcu, trzy dni przed wigilią otworzyli własną piekarnie – "Młyn", w lokalu przy ul. Stachiewicza 28. Mąkę kupują w prawdziwym młynie, częściowo sami mielą. Nie stosują żadnych dodatków. Ich sekretem, pysznego i zdrowego chleba jest zakwas, starannie przygotowany, karmiony nawet kilka razy w ciągu doby. Praca w piekarni to duży wysiłek fizyczny. Kasię i Dominika cieszy, że zrealizowali marzenie o własnej piekarni oraz każdy zadowolony klient.