"Są wśród nas ludzie, dla których smog jest niezbędny do życia, a przynajmniej do zarabiania na życie." Taka między innymi teza padła w felietonie krakowskiego urzędnika. Zdaniem komentatorów, Wicedyrektor Wydziału Komunikacji Społecznej Maciej Grzyb publicznie krytykuje mieszkańców miasta. W swoim tekście twierdzi, że "niby-dziennikarze, aktywiści i niektórzy politycy" czerpią różne korzyści (w tym finansowe) z tego, że krytykują działania urzędników na rzecz zazieleniania miasta i walki ze smogiem. Dyrektorka Wydziału Komunikacji Monika Chylaszek potwierdza, że Urząd widzi w takich komentarzach drugie dno.
Polecany artykuł:
- Wydaje nam się czasami, że dla wielu grup im gorzej tym lepiej. To znaczy, jeżeli te działania miasta będą torpedowane, będą pokazywane w złym świetle, no to ktoś będzie na tym ubijał jakiś interes, czy to swojej firmy, czy polityczny, no różnie można to interpretować - mówi.
Kto dokładnie? Tego już nie wiadomo bo autor tekstu, który pojawił się na łamach miejskiego dwutygodnika, nie chciał swoich słów skomentować. Skomentował je za to Andrzej Guła z Krakowskiego Alarmu Smogowego, który nie kryje szoku i zniesmaczenia słowami Wicedyrektora Grzyba. Zwłaszcza, że padają ze strony urzędnika odpowiedzialnego za komunikację ze społeczeństwem Krakowa.
- Proszę pokazać listę tych ludzi bo będę miał dobrą ściągę ludzi, których powinienem unikać. Oczywiście mówię to tak trochę prześmiewczo, natomiast moim zdaniem nie można rzucać takich oskarżeń w przestrzeni publicznej bez podania konkretnie, o kogo chodzi - mówi Guła.
Maciej Grzyb pod swoim tekstem podpisał się swoim stanowiskiem w Magistracie. Miejskie biuro prasowe podkreśla jednak, że tekst jest felietonem, i treść należy rozumieć jako prywatne poglądy autora. Dodaje jednocześnie, że od słów swojego Wicedyrektora się nie odcina.