– Ubrali mojego tatę w damskie ubrania, założyli mu nawet rajstopy. Nie widzieli, że to mężczyzna? Przecież tego nie da się nie zauważyć – pyta Bartek Dydziak (37 l.) z Sieniawy, syn zmarłego Józefa. Młody mężczyzna nie może się uspokoić, trzęsie się, od tygodnia nie może spać. To właśnie tydzień temu on i jego mama dowiedzieli się o koszmarnej pomyłce.
Pani Krystyna (†68 l.) i Józef Dydziak († 72 l.) byli sąsiadami. Ich domy dzieliła jedynie ulica i rzeczka. Umarli tego samego dnia w piątek 25 marca, oboje w szpitalu w Nowym Targu. – Tata leżał na oddziale paliatywnym, miał miażdżycę. Chirurdzy z tego powodu amputowali mu nogę – opowiada nam pan Bartek. Rodzina liczyła się z tym, że pan Józef ze szpitala może już nie wrócić. Faktycznie w piątek nadeszła straszna wiadomość.– Tata zmarł. Jak się potem okazało, sąsiadka z naprzeciwka też zmarła tego samego dnia – dodaje syn zmarłego. Od dziennikarzy dowiedział się o pomyłce.
Zobacz zdjęcia:
– Dzień po pogrzebie taty, w środę, zadzwonił telefon. Dziennikarz powiedział mi, że w trumnie zamiast ciała pani Krystyny leżał mój tata, ubrany w damskie ubranie – relacjonuje syn.
Faktycznie, przed zaplanowanym na poniedziałkowe popołudnie pogrzebem pani Krystyny, rodzina chciała pożegnać zmarłą mamę. Poprosiła o otwarcie trumny. – Byłem akurat na koło kaplicy, gdy poprosili mnie o otwarcie trumny. Sam własnoręcznie tę trumnę otworzyłem. Po niespełna minucie podbiegła do mnie rodzina mówiąc, że pomylono ciała, że w trumnie leży mężczyzna – powiedział Super Expressowi Grzegorz Sojka, właściciel zakładu pogrzebowego, który był odpowiedzialny za organizację pogrzebu. Na pytanie skąd taka makabryczna pomyłka, tłumaczył, że ubieraniem i wydawaniem zwłok zajmuje się prosektorium w Nowym Targu. – Ja nie widziałem, kto jest w trumnie. Gdy dowiedziałem się o pomyłce, natychmiast do prosektorium zadzwoniłem – mówi Grzegorz Sojka.
Czytaj też: Starogard Gdański. Adaś, Agniesia i Emilka zginęli w pożarze. Strażacy płakali, gdy wynosili ciała z ognia
Tymczasem właściciel prosektorium przedstawia sytuację zupełnie inaczej. – Przyjechali do mnie we dwóch, właściciel firmy pogrzebowej z pomocnikiem, poprosili o wydanie ciała mężczyzny i podpisali odbiór tych zwłok. To oni także zajmowali się ubieraniem. Ja im tylko pomogłem włożyć trumnę do samochodu, bo są one naprawdę ciężkie – powiedział Super Expressowi Zbigniew Hajnos.
Niezależnie od tego, kto jest winnym tej fatalnej sytuacji, makabryczna pomyłka to trauma dla obu rodzin.