Skandal w Muzeum Auschwitz. Gottlieb G. zaprzeczał niemieckim zbrodniom
Problemy obywatela Niemiec Gottlieba G. zaczęły się w lipcu 2019 roku, gdy razem z grupą kilkudziesięciu swoich rodaków brał udział w zwiedzaniu Muzeum Auschwitz. Jak podaje PAP, cudzoziemiec wszedł w spór z przewodnikiem, wielokrotnie podważał wiarygodność systemowego charakteru zbrodni nazistowskich polegających na eksterminacji Żydów, negował również liczbę ofiar KL Auschwitz oraz istnienie komór gazowych i krematoriów. Gottlieb G. stał się tak natarczywy, że przewodnik poprosił o pomoc straż muzeum. Wówczas Niemiec opuścił placówkę i jeszcze tego samego dnia wyjechał z Polski. O zdarzeniu zostali poinformowani śledczy, którzy ustalili, że Gottlieb G. jest emerytowanym nauczycielem historii i politologii z Traunstein w Bawarii. W marcu tego roku Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu wystąpiła z aktem oskarżenia przeciwko mężczyźnie negującemu niemieckie zbrodnie w czasie II wojny światowej.
Dalsza część artykułu znajduje się pod materiałem wideo.
PRZECZYTAJ: Polski turysta zaginął w drodze na Rysy. Ratownicy znaleźli śpiwór
Polecany artykuł:
Gottlieb G. nie przyznał się do zarzutu. Zmarł przed rozpoczęciem procesu
Organom polskiego wymiaru sprawiedliwości udało się przesłuchać Gottlieba G. i postawić mu zarzut tzw. "kłamstwa oświęcimskiego". Mężczyzna nie przyznał się do winy. Wyjaśniał on, że zagadnienia związane z historią II wojny światowej są przedmiotem jego stałego zainteresowania, bo jest emerytowanym nauczycielem historii najnowszej i politologii. Z kolei kierowane do przewodnika pytania - zdaniem G. - miały dotyczyć źródeł wiedzy o funkcjonowaniu niemieckiego obozu. W ocenie mężczyzny nie stanowiły one negowania zbrodni popełnionych przez załogę obozu, a jedynie były wyrazem zainteresowania tematyką.
Jak podaje PAP, proces w tej sprawie miał się rozpocząć 1 września przed sądem w Oświęcimiu, ale ostatecznie do niego nie dojdzie. Powodem jest śmierć oskarżonego, która powoduje, że sprawa musiała zostać umorzona. Śledczy przypominają jednak, że polskie prawo nakazuje ścigać negacjonistów Holokaustu, a za "kłamstwo oświęcimskie" można trafić do więzienia nawet na trzy lata.
- Kiedy mamy do czynienia z tego rodzaju oczywistymi faktami, polegającymi na tym, że ktoś publicznie używa argumentów rewizjonizmu Holocaustu, co potocznie nazywamy "kłamstwem oświęcimskim", musimy zareagować. Takie przestępstwo jest bowiem stypizowane w art. 55 ustawy o IPN i to podlega właściwości pionu śledczego Instytutu - wyjaśnia prok. Waldemar Szwiec, naczelnik oddziałowej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Krakowie.