Nagła śmierć 15-miesięcznego chłopca w krakowskim żłobku wzbudziła niepokój wśród wielu mieszkańców miasta. Do tragicznego zdarzenia doszło w środę, 13 listopada. Około południa do placówki zostały wezwane służby ratunkowe ze względu na utratę przytomności przez malucha, u którego wystąpiło zatrzymanie akcji serca. Niestety dziecka nie udało się uratować, chłopczyk zmarł.
W sprawie dramatycznego zdarzenia prokuratura wszczęła śledztwo prowadzone w kierunku nieumyślnego spowodowania śmierci. Jest to jednak standardowa procedura stosowana w podobnych przypadkach i nie oznacza, że ktokolwiek przyczynił się do tragedii. Wszyscy członkowie personelu obecni w feralnym dniu w żłobku zostali przebadani przez policję i byli trzeźwi. Po przeprowadzeniu sekcji zwłok prokuratura wykluczyła też, by śmierć dziecka wynikała z urazu czy zadławienia, a tym samym potwierdzono, że w żłobku nie doszło do żadnych nieprawidłowości ze strony personelu.
Wstępne wyniki autopsji wskazują, że maluch zmarł z powodu choroby, najprawdopodobniej zapalenia mięśnia sercowego lub zapalenia płuc. To właśnie choroba miała spowodować, że serce dziecka nagle przestało bić.
Z ustaleń Radia Kraków wynika, że chłopczyk pochodził z rodziny Ormian. Jego śmierć jest tym bardziej wstrząsająca, że maluch ledwo co zaczął chodzić do żłobka. Zmarł w drugim dniu pobytu w placówce.
Obciął kotu język, bo zjadł plasterek boczku