O sprawie poinformował portal Gorlice Nasze Miasto. Mężczyzna wybrał się na imprezę do miejscowości Ropica Polska. Gdy dotarł do bawiących się ludzi był już pijanym, a ze sobą miał 93-procentowy denaturat, który pił niczym wodę. Mieszkaniec Gorlickiego położył się spać i już się nie obudził - jego organizm nie wytrzymał tak dużego obciążenia alkoholem.
Wyniki sekcji zwłok były jednak zaskakujące dla gorlickiej prokuratury. Jak przyznał Tadeusz Cebo w rozmowie z dziennikarką portalu - w całej swojej dotychczasowej pracy nie widział, a co więcej nawet nie słyszał o podobnych wynikach. Z ekspertyzy wynikało, że mężczyzna po śmierci miał dokładnie 10,92 promila alkoholu we krwi. To może oznaczać, że stężenie alkoholu mogło być wcześniej jeszcze wyższe.
Historia zna bardziej "ekstremalne" przypadki
Choć jedenaście promili to już rekordowy wynik, byli tacy u których stężenie alkoholu we krwi było wyższe. Jedna z najwyższych odnotowanych zawartości dotyczy 45-letniego mężczyzny z Makowa-Kolonii, który w 2009 przeżył przy 12,3 promila - podaje portal Wikipedia.
Z kolei w 2012 roku w Dobrołęce w powiecie ostrołęckim na Mazowszu odnotowano absolutny rekord. Kierowca, który spowodował śmiertelny wypadek drogowy miał 22,3 promila alkoholu we krwi. Możliwe jednak, że próbka krwi została zanieczyszczona, bowiem pobrano ją z rany, a nie z żyły ofiary.