Śmiertelne pobicie strażaka w Białym Dunajcu. Ruszyła zbiórka pieniędzy

i

Autor: Shutterstock, pomagam.pl, Shutterstock Rodzina 25-letniego strażaka ochotnika, który został śmiertelnie pobity w remizie w Białym Dunajcu, założyła zbiórkę pieniędzy, żeby opłacić pomoc prawną

Jest nagranie!

Śmiertelna bójka w remizie. Strażacy nie usłyszeli zarzutów. Mama 25-letniego Pawła mówi o "zmowie milczenia"

2025-03-07 12:13

Mama 25-letniego Pawła, druha OSP Biały Dunajec, który po zmarł w szpitalu po pobiciu, nie rozumie, dlaczego w tej sprawie nikt nie usłyszał zarzutów. Do zdarzenia doszło w nocy z 1 na 2 sierpnia ub.r. w remizie strażaków ochotników. W czasie spotkania wywiązała się kłótnia, która przerodziła się w bójkę między dwoma druhami. Z nagrania wynika, że agresor był jeden, a 25-latek to ofiara.

Spis treści

  1. Biały Dunajec. Śmiertelna bójka w remizie. Jest nagranie
  2. Nikt nie usłyszał zarzutów
  3. Mama strażaka mówi o "zmowie milczenia"

Biały Dunajec. Śmiertelna bójka w remizie. Jest nagranie

Czy za śmierć strażaka ochotnika z Białego Dunajca ktokolwiek odpowie? "Gazeta Krakowska" opublikowała skriny z wideo, na których widać kulisy zdarzenia z nocy z 1 na 2 sierpnia 2024 r. Prokuratura prowadzi w tej sprawie śledztwo ws. nieumyślnego spowodowania śmierci 25-letniego Pawła Z., ale z relacji członków jego rodziny, jak i z nagrania wynika, że mężczyzna został wcześniej pobity. Jak mówili bliscy druha, na spotkaniu w remizie OSP Biały Dunajec między ofiarą a innym strażakiem ochotnikiem doszło do kłótni.

- Z nagrań z monitoringu wynika, że to była bardziej bójka jednostronna. Paweł raz po raz był uderzany w głowę. Na godzinnym nagraniu Paweł jest atakowany kilka razy. Najpierw siedzi przy stole, wtedy krążący wokół stołu mężczyzna mocno uderza go w głowę. Potem są kolejne ciosy. Paweł nie daje rady przeciwnikowi. Kilka razy upada na podłogę. Krwawi. Potem tą krew zmywa przybyła do remizy kobieta. Atakowi na 25-latka przyglądają się inni członkowie straży pożarnej - czytamy w "Gazecie Krakowskiej".

Nikt nie usłyszał zarzutów

Ranny mężczyzna zdołał jeszcze dotrzeć domu, gdzie przyprowadził go jeden z druhów, ale wrócił na miejsce zdarzenia, bo zorientował się, w czasie bójki zgubił telefon i kluczyki. Jego matka i siostra po chwili wyszły za nim, ale znalazły go w zaroślach pod remizą z ciężkimi obrażeniami ciała. Paweł zmarł 9 dni po po przewiezieniu do szpitala.

W tej sprawie nikt nie usłyszał zarzutów, a biegli powołani przez prokuraturę uznali, że krwiak podtwardówkowy mózgu, bezpośrednia przyczyna jego śmierci, powstał w wyniku upadku i uderzenia o twarde podłoże. Ich zdaniem 25-latek mógł spaść na znajdujący się na miejscu zdarzenia kamień, który został zabezpieczony i poddany analizie.

Mama strażaka mówi o "zmowie milczenia"

Mama Pawła mówi, że od śmierci jej syna we wsi panuje "zmowa milczenia", a osoby, które mogą mieć wiedzę na temat tragedii, nie chcą nic powiedzieć.

- Mój syn nie żyje już ponad pół roku. Został pobity i zmarł. Pochowaliśmy go. Chodzę do niego na cmentarz codziennie. A winnego dalej nie ma. Nikt nie usłyszał zarzutów, nikt nie jest oskarżony. Ludzie ci, ten co bił mojego syna i ci co się temu przyglądali, dalej chodzą na wolności i żyją normalnie. Dalej twierdzą, że nic się nie stało w remizie. A mój syn nie żyje... - mówi "Gazecie Krakowskiej" kobieta.

Kobieta zasłabła w Głuchołazach. Strażak opuszczony na linie ze śmigłowca
Super Express Google News

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki