Przypomnijmy - do wypadku w Staniątkach doszło w środowy wieczór, 7 lipca, około godz. 21.20. Mężczyzna jadący czarnym samochodem zignorował znak STOP i spowodował zderzenie z poruszającym się prawidłowo 16-letnim motorowerzystą. Co gorsza, sprawca wypadku ani myślał pomóc rannemu chłopakowi, a zamiast tego zwyczajnie uciekł! Na szczęście rannemu nastolatkowi pomogli świadkowie, którzy powiadomili o policję o incydencie na drodze. Rozpoczęły się poszukiwania kierowcy, który spowodował wypadek, ranny w międzyczasie dochodził do siebie. Chłopak doznał ogólnych potłuczeń i miał złamaną nogę.
CZYTAJ TEŻ: Pogodowy kataklizm: Nawałnice w Krakowie. Wylała rzeka Drwinka
- Sprawa od samego początku była bardzo trudna, gdyż z nagrań nie dało się odczytać numerów rejestracyjnych, a świadkowie nie zapamiętali zbyt wielu szczegółów - przyznaje oficer prasowy małopolskiej policji.
Policjanci nie ustawali w poszukiwaniach sprawcy. Wstępnie ustalono, że w pojeździe były dwie osoby, a dwa dni później w miejscowości Szarów na terenie Puszczy Niepołomice znaleziono doszczętnie spalony samochód volvo z usuniętym numerem nadwozia, co wzbudziło podejrzenia stróżów prawa. Dalsze oględziny wskazały, że auto miało wgniecenia w karoserii, sugerujące, że brało udział w wypadku. Wytypowano właściciela samochodu, ale mężczyzna oświadczył, że kilka dni wcześniej sprzedał pojazd 26-latkowi. Rozpoczęły się poszukiwania mężczyzny, ale ten - wraz 28-letnią towarzyszką - sam stawił się na komisariacie w Niepołomicach.
- Dzisiaj, 26-latek usłyszał zarzuty spowodowania wypadku drogowego oraz nieudzielenia pomocy i ucieczki z miejsca zdarzenia. 28-letnia pasażerka natomiast usłyszy zarzut nieudzielenia pomocy poszkodowanemu. Dalsze kroki w tej sprawie konsultowane są z Prokuraturą Rejonową w Wieliczce. Podejrzanemu mężczyźnie grozi kara do 4,5 roku pozbawienia wolności, natomiast kobiecie do 3 lat. - informuje Sebastian Gleń z małopolskiej policji.