Magdalena Motyl i Magdalena Szal wracały do domu ze służby, gdy na działkach przy al. Pokoju zobaczyły unoszący się dym. Zaparkowały na przystanku, stało tam kilka osób, czekali na straż pożarną. Nie zastanawiając się długo, dziewczyny weszły w zarośla. - Na nasz widok ludzie z posesji obok gdzie się paliło zaczęli krzyczeć, że w altanie jest człowiek. Budynek płonął mocno, wszędzie był dym - wspominają strażniczki.
Szybka pomoc! Bez bólu! Czytaj >>>
To Magda Szal znalazła mężczyznę. Był nieprzytomny, leżał obok płonącej altany. - Nie mógł iść, nie było czasu by go cucić, więc jedna wzięła go za ręce, druga za nogi i wspólnie zaniosłyśmy go w stronę przystanku - opowiadają. Tam już czekało pogotowie i wspierające służby, ugaszono też pożar. Jego przyczyną prawdopodobnie była butla gazowa, z której mężczyzna korzystał w altanie.
- Po wszystkim wsiadłyśmy do samochodu i jadąc do komendy nagle to do nas dotarło: Kurcze, właśnie chyba uratowałyśmy komuś życie - cieszą się dziewczyny. Choć zgodnie przyznają, że to nic wielkiego, ich wyczyn docenił prezydent miasta Jacek Majchrowski oraz komendant SM Adam Młot. Strażniczki otrzymały wyróżnienia i nagrody. - Nasza praca nie wygląda tak jak myślą mieszkańcy. Nie wlepiamy tylko mandatów - podkreślają zgodnie, a na dowód Magda Motyl pokazuje służbowy bloczek - Na co dzień mamy wiele innych zadań. Od kontroli pieców grzewczych po pomoc osobom bezdomnym. Gdyby nie nasze interwencje ci ludzie mogliby umrzeć na ulicy i nikt by tego nie zauważył - dodaje.