Karol Pochylski ( 40 l.) od 12 lat jest strażnikiem miejskim, oprócz tego kocha góry. Jest taternikiem, członkiem Polskiego Związku Alpinistycznego. Po górach chodzi już 25 lat. W ubiegłym tygodniu wraz z kolegami pojechał w Tatry.
– Szliśmy na Kozi Wierch. Przed nami szedł mały zespół złożony z około pięciu może sześciu osób. Pierwsza osoba z niego zespołu odpadł od skały i zaczęła się zsuwać po stromym zboczu, w kierunku stawu. Wszyscy zaczęli krzyczeć do spadającego: wbij czekan. Potem się okazało, że czekan miał przyczepiony do plecaka – opowiada nam pan Karol. – Odskoczyłem w prawo, stanąłem szeroko na nogach, wbiłem mocno czekan i ustawiłem się na torze lotu spadającego mężczyzny. To był odruch, pamięć mięśniowa. Potem wybiłem nogi spadającego, by nie zostać uderzony rakami i złapałem go za nogi - dodaje. Mężczyzna spadł 200 metrów w dół. Gdyby nie pan Karol z pewnością ta niezabezpieczona sytuacja nie miałaby szczęśliwego zakończenia.
TOPR–owcy ostrzegają, że w Tatrach panują bardzo trudne warunki, ze względu na wysoki stopień zagrożenia lawinowego oraz brak widoczności spowodowanej porywistym wiatrem i ciągłymi opadami śniegu odradzają wędrówki w wyższe partie gór.