Młody mężczyzna 5 października ubiegłego roku zmarł w Afryce, w Sierra Leone. Opuścił rodzinny Kraków w nadziei, że zarobi na lepszy start. Do Afryki poleciał do pracy w restauracji. Dziś pani Anny, samotnej matki, nie stać na sprowadzenie zwłok syna. Kosztuje to bowiem 60 tysięcy złotych.
Czytaj też: 30 tysięcy złotych kary dla restauracji pod Krakowem! Sanepid był bezlitosny
- Ja go na to wszystko namówiłam. Powiedziałam, że gdybym nie miała dziecka i miałabym ofertę takiej pracy, to na pewno bym z tego skorzystała. Bardzo żałuje tych słów. Oni tam dużo płacili za jedzenie w tej restauracji. Brat miał zdjęcie z królową – opowiada "Interwencji" pani Ewelina, siostra Radosława.
Czytaj też: TRAGEDIA w okolicach Oświęcimia! 68-latek ŚMIERTELNIE zatruł się dymem z płonących kontenerów
To inwestor z Polski założył restaurację we Freetown, w której pracował Radosław. Zmarły znał przyszłego menadżera tego miejsca. Jako kucharz pan Radosław miał w niecały rok zarobić sto tysięcy złotych. Kiedy "Interwencja" napisała do restauracji z prośbą o wywiad, odezwał się właśnie były menadżer. Zawiózł on pana Radosława do szpitala, w którym zmarł dwa dni później.
- To była duża restauracja, otwarta z każdej strony, zadaszona, na samej plaży. Radek wyglądał gorzej niż zwykle, zrobiono mu badania i przyjęto do szpitala. Plany były fantastyczne, bo nikt się nie spodziewał koronawirusa. Nie było czegoś takiego jak lockdown. Rozliczenia z czasu, kiedy była zamknięta restauracja, miały być z tego, co sobie uhandlujemy, co sprzedamy – przekazał Tomasz Łapiński, były menadżer restauracji w Sierra Leone.
Czytaj też: Prawie NAGI podpalił mieszkanie znajomej, żeby... zabić POTWORY. Był pod wpływem narkotyków
- Na początku było mu dobrze… Jedynie po miesiącu brat powiedział, że szef zaproponował mu, że dostanie wszystkie pieniądze na sam koniec - opowiada pani Ewelina.
Pani Anna, mama tragicznie zmarłego Radosława, musiała pożyczyć 8 tysięcy złotych na łapówkę za sekcję zwłok. Kobieta ma żal do polskiej ambasady w Nigerii, że jej nie pomogła. Przyjaciele pana Radosława zebrali też ponad 30 tysięcy złotych na sprowadzenie ciała. To połowa potrzebnej kwoty. Według sekcji, mężczyzna zmarł na malarię. Matka się z tym nie zgadza, zawiadomiła polską prokuraturę. Teraz prosi ministra sprawiedliwości o objęcie postępowania nadzorem.
Czytaj też: Kraków: Jarosław Kaczyński odwiedził grób brata na Wawelu. Wiemy, kto mu towarzyszył
- Tam decyduje gotówka, kto ile da łapówki. Szczególnie ludzi z Europy traktują tam jak skarbonkę bez dna. Nie widzą w nas człowieka, tylko możliwości zarobienia. Za każdym razem, kiedy próbuję skontaktować się z tamtejszymi ludźmi, to słyszę tylko kwoty dolarów, które trzeba zapłacić, żeby coś załatwić – powiedział Kamil Sitko, przyjaciel zmarłego, student prawa na Uniwersytecie Jagiellońskim.
Czytaj też: Ile nowych zakażeń wirusem COVID-19? Koronawirus w Krakowie i Małopolsce
“Polsat News” zapytało o komentarz MSZ, które przesłało komunikat następującej treści: "Nie będziemy wypowiadać się w tej sprawie przed kamerą. Placówka odbyła szereg spotkań i rozmów w tej sprawie. Pod koniec grudnia 2020 r. Ambasada RP w Abudży przekazała Prokuraturze Okręgowej w Krakowie dokumentację otrzymaną z Sierra Leone".
- Syn leży sobie gdzieś tam w dalekim kraju, a ja jestem bezsilna… Nie mam za co go sprowadzić do domu, żeby go pochować – przejmująco wyznaje pani Anna.