Jak mówi Magdalena Dudzik ze stowarzyszenia Otwarte Klatki, Polska jest na trzecim miejscu na świecie jeśli chodzi o produkcję futrzarską. Wyprzedzają nas tylko Chiny i Dania.
- Norki się głównie gazuje, natomiast lisy są zabijane prądem: jedna elektroda jest wkładana do pyska, druga do odbytu. Bardzo często jest to robione w pośpiechu i niedokładnie, tak że te zwierzęta nie zawsze są skutecznie zabijane przed oskórowaniem. Całe ich życie wygląda tak, że rodzą się na wiosnę, po czym na przełomie listopada i grudnia są zabijane - mówi Magdalena Dudzik. Co roku ginie około 7-8 mln norek i około 300 tys. lisów.
- Ten przemysł od początku do końca nie ma szans być humanitarny. Przepisy obowiązujące w Polsce mówią, że lis na fermie futrzarskiej ma być szczęśliwy w klatce o powierzchni jednego metra kwadratowego. To jest druciana klatka o drucianej podłodze. Lis to jest zwierzę, które w naturze ma terytorium wieluset hektarów, które wędruje, kopie nory i potrzebuje tego wszystkiego do życia. Norki są to zwierzęta, które połowę życia spędzają w wodzie, natomiast na fermach kilka osobników jest trzymane na niecałym metrze kwadratowym - tłumaczy Magdalena Dudzik. Jej zdaniem przepisy są łamane, a kontrole są nieliczne i nieskuteczne.
Posłuchaj materiału Tomasza Zielenkiewicza, reportera Radia ESKA: