- To było ogromne wyzwanie - mówił Jan Krzysztof. - W 4 godziny wszyscy potrzebujący pomocy byli na dole. Najwięcej pracy było w rejonie Giewontu. Ponad 180 ratowników brało udział w akcji oraz 4 śmigłowce - relacjonował naczelnik TOPR, Jan Krzysztof. - To jest sytuacja którą można porównać do ataku terrorystycznego. Tak wiele osób poszkodowanych w jednym momencie - przyznał naczelnik.
W czwartkowej burzy, które przeszły na Tatrami zginęły cztery osoby, w tym dwoje dzieci, po polskiej stronie gór, i jeden turysta po stronie słowackiej. Ponad 150 osób zostało rannych.
Jak informuje urząd wojewódzki, hospitalizacji poddano 56 osób. W szpitalach nadal przebywają 34 osoby. W nocy troje najciężej rannych przeszło operację. Na zabieg wciąż czeka młody mężczyzna. Rannych przewieziono do szpitali w Zakopanem, Nowym Targu, Krakowie, Myślenicach, Suchej Beskidzkiej.
Polecany artykuł:
Do najczęstszych urazów należały poparzenia, urazy czaszkowo-mózgowe, złamania. Jak relacjonował Jan Krzysztof, część osób przebywających w rejonie Giewontu została zrzucona w przepaść.
- Przy takiej skali obrażeń, uzyskaliśmy najlepszy możliwy wynik - mówił Przemysław Guła, ratownik biorących udział w akcji. Przyznał również, że turyści nie byli przygotowani na spadek temperatury i zaczął się też pojawiać problem hipotermii.
- Przed krytycznym wyładowaniem, były wyładowania sygnalizujące, że nadchodzi burza. Niestety, turyści często lekceważą te działania - dodał Tomasz Wojciechowski drugi z ratowników.
Pojawiają się informacje, że nie wszyscy turyści wrócili z gór. - Trwa identyfikacja, czy są osoby zaginione. Rodzinom brakuje kontaktu z niektórymi turystami, ale nie mamy informacji, czy wyszły w góry - uspokajał Jan Krzysztof i przyznał, że w sezonie niemal każdego dnia otrzymują informacje o kilku osobach, z którymi nie ma kontaktu. Ratownicy przyznają jednak, że w czasie uderzenia pioruna, ktoś mógł spaść w przepaść. Okolice Giewontu będą obserwowane ze śmigłowca.
W gotowości jest grupa ratowników, w która w każdej chwili może wyruszyć w góry. Na razie jednak nie są planowane poszukiwania. Ratownicy będą patrolować szlaki według standardowych procedur.
Przypomnijmy, że jednocześnie z ratowaniem turystów po burzy, prowadzona była akcja ratunkowa w Jaskini Wielkiej Śnieżnej. W czwartek późnym wieczorem odnaleziono ciało jednego z grotołazów.
Polecany artykuł: