Targnął się na życie, czy ktoś zainspirował go do aktu samospalenia? A może to był nieszczęśliwy wypadek? Śledczy z prokuratury rejonowej w Wadowicach badają okoliczności tragedii w Mucharzu i sprawdzają różne hipotezy. Tymczasem najbliżsi nastolatka są wstrząśnięci, mówią, że nie było żadnych przesłanek, by z Karolem działo się coś złego. – To jest wspaniały wnuczek, często mnie odwiedzał. Uwielbiał zwierzęta zwłaszcza kury – opowiada nam załamana babcia Karola. Dodaje, że chłopak bardzo interesował się ich hodowlą, jeździł nawet na jarmarki, na których można było kupić ptaki. Jednak jak podkreśla seniorka, był typem samotnika, dużo czasu spędzał w domu, przed monitorem komputera. Zwłaszcza teraz, gdy została wprowadzona nauka zdalna.
Karol we wrześniu rozpoczął naukę w liceum w Wadowicach. – W domu był często sam. Rodzice pracują, brat studiuje w Krakowie – opowiada nam babcia Karola. Dodaje, że była zaniepokojona tym, że wnuk tak dużo czasu spędza przed komputerem, w internecie. – Zwracaliśmy mu na to uwagę. Mobilizowaliśmy do spacerów. To chyba przez ten internet tak się stało – łka. We wtorek Karol, tuż przed tragedią był widziany w miejscowym sklepie, kupował doładowanie do telefonu. Ok 12.30 oblał się benzyną i podpalił. – Po otrzymaniu zgłoszenia na miejscu pojawili się funkcjonariusze policji i strażacy– informuje oficer prasowy policji w Wadowicach. Nieoficjalnie udało się nam ustalić, że nastolatek sam wezwał pomoc. W wannie miał mieć przygotowaną wodę, a obok niej ręczniki. Sam także miał otworzyć drzwi strażakom.
Na pomoc poparzonemu Karolowi przyleciał także śmigłowiec LPR i przetransportował go do Prokocimia. Lekarze walczą o życie chłopca. Jego stan jest określany jako skrajnie ciężki.