Kłopotliwi turyści w Zakopanem. "Hałas i wulgaryzmy"
Sprawie pana Artura i jego żony przyjrzał się "Tygodnik Podhalański". Od ponad dziesięciu latach rodzina kobiety wynajmuje kwatery przy ul. Kościeliskiej. Teraz to pan Artur wraz z żoną prowadzi wynajem. Chętnych na noclegi w Zakopanem nie brakuje, ponieważ co roku góry i morze to jedne z najchętniej wybieranych kierunków turystycznych w Polsce.
W rozmowie z "Tygodnikiem Podhalańskim" pan Artur wspomina, że goście przyjechali w piątek (12 lipca), z Łodzi. Mieli być do poniedziałku (15 lipca). Od początku sprawiali problemy. - [...] Już pierwszej nocy sąsiedzi skarżyli się na hałas i wulgarne piosenki pełne przekleństw i obraźliwych słów - wspomina pan Artur.
Następnego dnia pan Artur wraz z żoną wrócili z koncertu. Zachowanie gości z Łodzi było skandaliczne. - Nie dość, że już z oddali grała głośna muzyka, prawie jak na koncercie, to jeszcze zamiast trzech, na parkingu mieliśmy pięć samochodów. Dojechało do naszych klientów około 10 osób z Nowego Targu. Razem imprezowali - opowiada pan Artur. Zgodnie z zasadami obowiązującymi u zakopiańczyka, niedozwolone są imprezy, palenie papierosów, a także ściąganie ludzi z zewnątrz bez jego zgody. Tymczasem goście z Łodzi urządzili sobie imprezę.
Turyści jak z koszmaru. Musiała przyjechać policja. "Synek patrzył jak ten bandyta bije mu matkę"
Mężczyzna chciał zwrócić uwagę gościom, na co jeden z nich chciał bić się z panem Arturem. Ucierpiała żona mężczyzny, w którą agresywny turysta rzucił telefonem. Gospodarz nie miał wyjścia, wezwał policję. Mundurowi mieli szybko opuścić miejsce zgłoszenia. - Ja im nie pozwoliłem, przecież mam dwójkę małych dzieci, a oni chcieli mnie zostawić z tymi bandytami. Nawet nie spisali ani moich zeznań, ani zeznań pozostałych gości, którzy stanęli w mojej obronie. To osiem osób. Mój mały synek patrzył jak ten bandyta bije mu matkę - mówił dla "Tygodnika Podhalańskiego" pan Artur.
Żona mężczyzny trafiła do szpitala. Pan Artur spędził z kolei wiele godzin na Komendzie Powiatowej Policji, gdzie składał zeznania. Na szczęście jego i najbliższych, agresywni turyści z Łodzi opuścili ich kwaterę feralnej nocy.