Turyści jak z koszmaru. Synek patrzył, jak bandyta bije mu matkę

i

Autor: Shutterstock Zdj. ilustracyjne.

Skandaliczny incydent!

Turyści jak z koszmaru. "Synek patrzył, jak bandyta bije mu matkę"

2024-07-15 12:16

Pan Artur wraz z żoną wynajmuje kwatery w Zakopanem. Oboje mieli różnych klientów, ale grupę z Łodzi zapamiętają na długo. Para zwróciła uwagę swoim gościom na ich niekulturalne zachowanie. Rozpętała się awantura. Żona pana Artura została brutalnie pobita. Mężczyzna wezwał policję. To wszystko działo się na oczach syna pary. - Mój mały synek patrzył, jak ten bandyta bije mu matkę - opowiada zakopiańczyk.

Kłopotliwi turyści w Zakopanem. "Hałas i wulgaryzmy"

Sprawie pana Artura i jego żony przyjrzał się "Tygodnik Podhalański". Od ponad dziesięciu latach rodzina kobiety wynajmuje kwatery przy ul. Kościeliskiej. Teraz to pan Artur wraz z żoną prowadzi wynajem. Chętnych na noclegi w Zakopanem nie brakuje, ponieważ co roku góry i morze to jedne z najchętniej wybieranych kierunków turystycznych w Polsce.

W rozmowie z "Tygodnikiem Podhalańskim" pan Artur wspomina, że goście przyjechali w piątek (12 lipca), z Łodzi. Mieli być do poniedziałku (15 lipca). Od początku sprawiali problemy. - [...] Już pierwszej nocy sąsiedzi skarżyli się na hałas i wulgarne piosenki pełne przekleństw i obraźliwych słów - wspomina pan Artur.

Następnego dnia pan Artur wraz z żoną wrócili z koncertu. Zachowanie gości z Łodzi było skandaliczne. - Nie dość, że już z oddali grała głośna muzyka, prawie jak na koncercie, to jeszcze zamiast trzech, na parkingu mieliśmy pięć samochodów. Dojechało do naszych klientów około 10 osób z Nowego Targu. Razem imprezowali - opowiada pan Artur. Zgodnie z zasadami obowiązującymi u zakopiańczyka, niedozwolone są imprezy, palenie papierosów, a także ściąganie ludzi z zewnątrz bez jego zgody. Tymczasem goście z Łodzi urządzili sobie imprezę.

Turyści jak z koszmaru. Musiała przyjechać policja. "Synek patrzył jak ten bandyta bije mu matkę"

Mężczyzna chciał zwrócić uwagę gościom, na co jeden z nich chciał bić się z panem Arturem. Ucierpiała żona mężczyzny, w którą agresywny turysta rzucił telefonem. Gospodarz nie miał wyjścia, wezwał policję. Mundurowi mieli szybko opuścić miejsce zgłoszenia. - Ja im nie pozwoliłem, przecież mam dwójkę małych dzieci, a oni chcieli mnie zostawić z tymi bandytami. Nawet nie spisali ani moich zeznań, ani zeznań pozostałych gości, którzy stanęli w mojej obronie. To osiem osób. Mój mały synek patrzył jak ten bandyta bije mu matkę - mówił dla "Tygodnika Podhalańskiego" pan Artur.

Żona mężczyzny trafiła do szpitala. Pan Artur spędził z kolei wiele godzin na Komendzie Powiatowej Policji, gdzie składał zeznania. Na szczęście jego i najbliższych, agresywni turyści z Łodzi opuścili ich kwaterę feralnej nocy.

CZYTAJ TEŻ: Arab wjechał na Krupówki i wywołał sensację. Musiała interweniować policja! Ten błąd zdarza się coraz częściej

Wichura w Zakopanem

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki