37-latek zaatakowany gazem na Giewoncie dostał mandat. Zaskakujący finał
Na Giewoncie kilkanaście dni temu doszło do sprzeczki między turystami. Scysja zakończyła się interwencją ratowników TOPR, ponieważ jeden z uczestników zajścia nie był w stanie samodzielnie wrócić ze szlaku. Wszystko przez to, że został zaatakowany gazem pieprzowym. Poszkodowanego przetransportowano śmigłowcem ratowniczym do szpitala w Zakopanem. Co ciekawe, mężczyzna nie chciał zdradzić policji szczegółowych okoliczności zdarzenia. - Mężczyzna nie współpracował z policjantami i niczego nie wyjaśnił, jak również oświadczył, że niczego nie chce zgłaszać - powiedział rzecznik zakopiańskiej policji asp. szt. Roman Wieczorek. Okazuje się, że sprawa znalazła zaskakujący finał.
Szymon Ziobrowski, dyrektor Tatrzańskiego Parku Narodowego zdradził Radiu Kraków, że powodem konfliktu turystów była... zbyt głośno puszczona muzyka. 37-latek nie reagował na prośby innych osób, proszących go o ściszenie muzyki. Jednej z nich miał nawet zaproponować zejście na dół i "załatwienie sprawy po męsku". Prawdopodobnie nie spodziewał się, że inny turysta będzie uzbrojony w gaz pieprzowy i go użyje. Fan głośnej muzyki został ukarany mandatem w wysokości 100 złotych. W Tatrach zakazane jest bowiem zakłócanie ciszy.