Marsz

i

Autor: Fot. tanvimalik, pixabay.com / Łukasz Krasny Marsz

Narodowcy zaatakowali uczestników Marszu Równości, a policja nie chciała interweniować? Skandal wokół bójki na miasteczku [AUDIO]

2018-05-23 18:33

Według poszkodowanych policjanci dwa razy odmówili zajęcia się sprawą pobicia. Dopiero za trzecim razem przyjęli zgłoszenie. Sprawie przyjrzał się Bartłomiej Plewnia, reporter Radia ESKA.

Nastolatkowie w wieku od 14 do 18 lat spędzali sobotni wieczór na Miasteczku Studenckim AGH. Mieli ze sobą tęczowe flagi, które wcześniej przynieśli na krakowski Marsz Równości. Nieoczekiwanie podeszli do nich mężczyźni ubrani w odzież z symbolami narodowymi i antyunijnymi. Wkrótce potem zaatakowali:

- Zepchnęli koleżanki, które siedziały na tęczowej fladze, wyrwali ją, wzięli torebkę. Koleżanki pobiegły za nimi. Jeden napastnik skupił się na mnie, zaczęliśmy się szarpać, potem on mnie kopnął w żebra - mówi reporterowi Radia ESKA jedna z osób poszkodowanych.

Nastolatkowie na miejsce wezwali ochronę Miasteczka Studenckiego AGH, ochroniarze rozejrzeli się po terenie, ale nikogo nie znaleźli. Zaatakowana młodzież przeniosła się na przystanek autobusowy, na którym niefortunnie spotkała się z tą samą grupą napastników. Tam została zaatakowana ponownie:

- Nagle się do nas odwracają i mówi jeden do drugiego: "Ty patrz! To ku*** oni" i podbiega do mnie i zaczyna się szarpać. Dostałam wtedy kopniaka w brzuch. Jeden z chłopaków podszedł do ochrony, a oni powiedzieli, że nie są jego prywatnymi ochroniarzami, więc mają gdzieś. Podeszłam i spytałam, czemu nam nie pomogli. Wtedy w kierunku całego naszego środowiska zaczęły lecieć obelgi. Podszedł napakowany mężczyzna, wzrostu ponad 190, staje kilka centymetrów ode mnie i zaczyna krzyczeć mi w twarz, że mam się zamknąć, że jestem śmieciem i żebym spier****** do tych popie*******. Popatrzyłam się na tego ochroniarza, on mi wtedy napluł w twarz, no już po prostu nie wytrzymałam nerwowo - mówi jedna z poszkodowanych.

Narodowcy zaatakowali uczestników marszu równości, a policja nie chciała interweniować? Skandal wokół bójki na miasteczku

i

Autor: screen Narodowcy zaatakowali uczestników marszu równości, a policja nie chciała interweniować? Skandal wokół bójki na miasteczku

Teren na którym działo się całe zajście nie należy do AGH. To własność miasta, dlatego ochroniarze nie mieli prawa tam interweniować. Nie usprawiedliwia to jednak ich zachowania względem osób poszkodowanych. Spytaliśmy firmę zatrudniającą ochroniarzy, czy w tym momencie byli oni już po godzinach pracy i czy zostaną wyciągnięte wobec nich konsekwencje. Odpowiedzi jednak nie otrzymaliśmy. Do sprawy odniosły się jednak władze uczelni:

- No niestety jako uczelnia, nie możemy mieć wpływu na to co się dzieje na terenie miasta. Teren przystanku autobusowego jest już terenem miasta, ulica Nawojki nie jest na terenie Miasteczka. Więc w momencie, kiedy usłyszeliśmy, że to zdarzenie miało miejsce, w okolicę przystanku autobusowego zostały przesunięte patrole, żeby wzmocnić potencjalne bezpieczeństwo całego Miasteczka - gdyby okazało się, że ta sytuacja przeniesie się faktycznie na jego teren. Wiemy, że ochroniarze firmy Hektor, którą zatrudniamy do ochrony, brali w niej udział. Natomiast przebywali już po pracy czy na przerwie w pracy, poza terenem AGH. Oni mogą interweniować tylko na terenie Miasteczka. Przekazaliśmy, że takie zachowanie miało miejsce, do właściciela firmy - mówi Maciej Myśliwiec z biura prasowego AGH.

Po incydencie na miejsce przyjechała policja. Opisane przez poszkodowanych zachowanie funkcjonariuszy może pozostawiać wiele do życzenia:

- Do radiowozu zabrano trzy osoby. Zgłosiliśmy im to pobicie, ale oni powiedzieli, że i tak jesteśmy pod wpływem alkoholu. Na co ja im powiedziałem, że niczego nie piłem, że mogą mnie zbadać alkomatem. Nie zrobili tego. Powiedzieli, że zebrali rysopisy, że inne radiowozy pojechały szukać sprawców. Na początku mówili, że wezmą nas na komendę, później powiedzieli, "żebyśmy sobie wieczoru nie psuli". Następnego dnia przyjechaliśmy na posterunek, z tych zeznań nic nie było. Zgłosiliśmy pobicie, ale funkcjonariusz powiedział, że oni nie mogą tego uznać jako rozbój. Przyjęli tylko zgłoszenie kradzieży - mówi jeden z poszkodowanych.

Funkcjonariusze zaprzeczają jednak, by takie zgłoszenia w ogóle miały miejsce. Tak mówił rzecznik małopolskiej policji Sebastian Gleń:

- Trzy osoby zostały wylegitymowane. Stwierdziły, że nie brały udziału w żadnej bójce i nie chcą aby policja wykonywała jakieś czynności. To było w sobotni wieczór o godz. 20.50. Natomiast następnego dnia, w niedzielę o 17.00, do komisariatu IV zgłosił się 17-latek, który powiedział, że dzień wcześniej był na ul. Budryka z grupą 30 osób i tam przynieśli flagi z Marszu Równości. Okazało się, że tę flagę ktoś skradł. Ze zgłoszenia nie wynikało, aby tu doszło do jakiejś bójki, czy pobicia - mówi Gleń. 

Kilka godzin po oświadczeniu rzecznika policji osoby poszkodowane ponownie zgłosiły mundurowym, że sobotniego wieczoru zostały pobite. Tym razem zgłoszenie zostało przyjęte i zakwalifikowane jako kradzież rozbójnicza. W przeciwieństwie do kradzieży flagi o niskiej wartości - to już przestępstwo. Mateusz Drwal podtrzymuje jednak, że wcześniej policjantów nikt o pobiciu nie informował:

- Mogło być tak, że osoba, która zgłaszała nam to zdarzenie, była jeszcze w szoku lub pod wpływem wysokiej adrenaliny i po prostu nie przypomniała sobie wszystkich faktów z tego dnia. Natomiast gdy już emocje opadły i zgłaszała nam to już w poniedziałek, być może dopowiedziała fakty, które pozwoliły zakwalifikować tamto zdarzenie jako kradzież rozbójniczą. W tym momencie ustalamy monitoring. Jeśli okaże się, że taki monitoring jest, to zostanie zabezpieczony. Będziemy prowadzić dalsze czynności w celu ustalenia ewentualnych sprawców - mówi. 

Na razie nie wiadomo czy policja sprawdzi, czy wezwani na miejsce bójki funkcjonariusze dopełnili swoich obowiązków. To zależy od ewentualnej skargi, którą mogą złożyć poszkodowani nastolatkowie.

Zaatakowani uczestnicy Marszu Równości będą objęci bezpłatną pomocą psychologów. Taką pomoc zaoferowało im stowarzyszenie Queerowy Maj.

Więcej o tej sprawie w materiale Bartka Plewni, reportera Radia ESKA:

Czytaj też:

>>> 3 miesiące aresztu dla Grzegorza Z. ps. Zielak. W krakowskim Sądzie Okręgowym trwają przesłuchania jedenastu pseudokibiców, zatrzymanych we wczorajszej akcji CBŚP [ZDJĘCIA,WIDEO]

>>> 80 punktów karnych w niespełna 4 minuty. Motocyklista pobił rekord? [WIDEO]

Zobacz TO WIDEO:

 

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki