Ukraińcy nie dostali darów ze zbiórki w Krakowie? Miejski społecznik oskarża radnego
Organizowana na terenie dawnej galerii Plaza zbiórka darów dla Ukrainy stała się przedmiotem sporu pomiędzy radnym Łukaszem Wantuchem a miejskim aktywistą Mateuszem Jaśko, który prowadzi profil FB pn. "Co jest nie tak z Krakowem". Radny został oskarżony o nieodpowiednie dysponowanie zgromadzonymi darami, ponieważ część przedmiotów jest wydawana osobom postronnym w zamian za pomoc żywnościową. Chodzi tu przede wszystkim o używane kołdry, ręczniki, poduszki, prześcieradła i ubrania, przynoszone przez mieszkańców Krakowa bądź dostarczone z innych krajów.
Zupełnie inne spojrzenie na sporną sytuację ma Łukasz Wantuch. Radny, który niedawno wrócił z Ukrainy twierdzi, że takie postępowanie jest uzasadnione, ponieważ pozwala dopasować formę pomocy do realnych potrzeb Ukraińców. Z jego relacji wynika, że w magazynie zalegają tony darów, w obecnej sytuacji niepotrzebnych mieszkańcom kraju zaatakowanego przez Rosję i nie ma nawet sensu wywożenie ich za wschodnią granicę. Ukraińcy mają bardziej potrzebować produktów spożywczych, stąd organizatorzy zbiórki przekazują zalegające w magazynie rzeczy w zamian za konserwy, ryż czy makaron. Wcześniej radny miał zaproponować odbiór nieużytecznych - jego zdaniem - darów przedstawicielom placówek samorządowych i oświatowych.
Takie tłumaczenia nie przekonują z kolei miejskiego społecznika, który uważa, że oddawanie kilkudziesięciu kołder za jedną konserwę i to nie przedstawicielom instytucji publicznych, lecz przedsiębiorcom jest co najmniej nieetyczne. - Panie Radny, nie jestem idiotą. Pana gadki są dobre dla Pańskich wyborców nie dla mnie. Zbyt długo siedziałem na dzielnicy żeby dawać się robić „urabiaczom”. Fotki sobie nie cykniemy ale mogę zagwarantować że jeśli osoby które próbowały sprawę nagłośnić będą straszone ABW czy innymi służbami, a także sądem to sam złożę zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa wraz z dowodami które posiadam - napisał na FB Mateusz Jaśko.
PRZECZYTAJ: Skwer Wolnej Ukrainy w Krakowie przegłosowany. Rosyjski konsulat nie zmieni adresu
- Mamy TONY rzeczy, których nikt nie chce. Codziennie przychodzą ludzie, chcą zostawić i odmawiamy. Używane kołdry, ręczniki, poduszki, prześcieradła i ubrania. Nikt ich nie chce, nawet Dobra Szafa (rozmawiałem). Jeżeli są Wam potrzebne, chętnie oddamy bo tylko zajmują miejsce. Ja nie będę tego woził na Ukrainę, bo nie będę się wstydził za Polskę. Ukraińcy są porządnymi ludźmi, wezmę i powiedzą, że dziękują, że wszystko jest potrzebne, ale widziałem wiele magazynów w Ukrainie. Wiem co jest potrzebne a co leży tygodniami. Jeżeli możesz, przynieś parę konserw, trochę ryżu i makaronu. Nie ma przelicznika i taryfikatora, jeżeli przyniesiesz 50 sztuk, powiem "dziękuję", jeżeli jedną, powiem to samo. To kwestia Twojego sumienia. Szczerze mówiąc, jestem gotów zapłacić, aby ktoś to zabrał. Warunek jest jeden- ładujesz sam, transport po Twojej stronie i zabierasz też śmieci. Wszystko opiera się na zaufaniu. Nie ma żadnej inwentaryzacji, wagi, cennika czy formalności. Inaczej po prostu nie da się działać. My ufamy Tobie, Ty nam. Zawsze będą czarne owce, ale takie jest życie. Niestety. Nie czuję goryczy, tylko ogromną radość. Po raz pierwszy od długiego czasu mam poczucie, że to co robię ma sens. I dziękuję wszystkim, którzy we mnie wierzą i nas wspierają - tłumaczy w mediach społecznościowych Łukasz Wantuch.
ZOBACZ: Pies wyskoczył na drogę i zaatakował 7-latka! Ojciec chłopca zapobiegł tragedii