Ustawa Kamilka paraliżuje działania szkół. Nauczyciele są traktowani jak przestępcy
Wraz z rozpoczęciem nowego roku szkolnego pojawiły się problemy z nowymi przepisami, czyli tzw. ustawą Kamilka. Została ona uchwalona w celu ochrony małoletnich, a impulsem do jej stworzenia była sprawa chłopca z Częstochowy maltretowanego przez ojczyma. Zamiary były szlachetne, lecz w rzeczywistości ustawa Kamilka paraliżuje działania szkół. Przepisy wprowadzają nowe wymogi biurokratyczne, w tym obowiązek przedstawienia zaświadczenia o niekaralności przez osoby zajmujące się dziećmi. Nakaz nie dotyczy wyłącznie nauczycieli, lecz też rodziców, którzy przykładowo pełnią rolę opiekunów na wycieczkach szkolnych, czy podczas wyjść poza szkołę. Efekt jest taki, że wiele szkół w ogóle rezygnuje z takich wyjazdów lub wyjść.
Mam traktować każdego jak przestępcę? Nie możemy żyć w takim przekonaniu. Tymczasem ludzie wpadli w panikę. Koleżanka po fachu ma segregatory wypchane różnymi zgodami. Na przykład zebrała od rodziców wszystkich uczniów pisemne oświadczenia, że nauczyciel wuefu może dotknąć ich dziecko podczas asekuracji przy wykonywaniu ćwiczeń - mówi w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" Magdalena Mazur, dyrektorka Szkoły Podstawowej z Oddziałami Integracyjnymi nr 12 w Krakowie.
Poniżej dalsza część artykułu.
Ptaszarnia w Krakowie
Polecany artykuł:
Nowa ustawa uderza w uczniów. Nie chcą przyjmować ich na praktyki
Niestety ustawa, choć w zamyśle miała zapewnić lepszą ochronę dzieci, w praktyce potrafi zadziałać przeciwko nim. Przykładowo trudności z dostaniem się na praktyki mają uczniowie szkół zawodowych. Firmy rezygnują z przyjmowania uczniów, ponieważ wiąże się to z biurokratycznymi uciążliwościami.
To nas przerosło. Nie ma dnia, by do kuratorium nie wpływały pytania i uwagi dotyczące ustawy "Lex Kamilek". Problem mają szkoły zawodowe. Dotarły do mnie wieści, że pracodawcy nie chcą przyjmować niepełnoletnich uczniów na praktyki. Boją się, że wszyscy ich pracownicy, którzy będą mieli styczność z uczniami, będą musieli dostarczyć zaświadczenia o niekaralności. Nie chcą się w to bawić, bo po pierwsze nie mają na to czasu, a po drugie to kosztuje. Nie radzimy sobie z zapisami tej ustawy. Zbieramy teraz wszystkie uwagi krytyczne, a następnie skierujemy je do MEN - przyznaje "GW" Gabriela Olszowska, szefowa małopolskiego kuratorium oświaty.