Nie każdy chciał strzelić tego gola. Wszystko przez przesąd, który od kilku lat panuje w środowisku Cracovii. W myśl "klątwy" ten, kto strzeli bramkę jako pierwszy w danym roku, pożegna się z klubem w ciągu najbliższych 12 miesięcy. Przekonanie wzięło się stąd, że w ostatnich latach bardzo często autor pierwszej bramki po Sylwestrze żegnał się z klubem jeszcze tego samego roku. Tak było trzy lata temu z Bartoszem Kapustką, później z Hubertem Adamczykiem, a rok temu z Krzysztofem Piątkiem. Blady strach padł na Mateusza Wdowiaka, który strzelił gola niedługo po pierwszym gwizdku, ale był na spalonej pozycji, więc sędzia bramki nie uznał.
- Wszyscy wiemy o tej klątwie. Praktycznie co roku ona się sprawdza, także jak zobaczyłem, że uniesiona chorągiewka, troszkę odetchnąłem. Filip Piszczek strzelił pierwszą bramkę, zobaczymy, jak to się wszystko potoczy - mówił po treningu Wdowiak. Po pierwszej uznanej bramce zawodnicy postanowili zaskoczyć kibiców wymyśloną przez siebie "cieszynką". Wybiegli z murawy, by po chwili wjechać na nią samochodem osobowym.
Podstawowy skład Pasów strzelił do bramki juniorów pięć bramek, ale ci "odwdzięczyli się" trzema golami w ciągu trzech minut. Te strzały padły pod sam koniec spotkania. Na razie piłkarze Cracovii odpoczywają, prawdziwa seria treningów dopiero przed nimi. Przygotowania do meczów ligowych rozpoczną się 7 stycznia, a pierwszy mecz zostanie rozegrany 9 lutego z Piastem Gliwice. Obecnie Pasy są w tabeli na dziewiątym miejscu, tuż za Wisłą Kraków.
Posłuchaj materiału Bartka Plewni, reportera Radia ESKA:
Zobacz też:
>>> "Najtrudniejsza noc w krakowskim pogotowiu". Ratownicy interweniowali 260 razy
>>> "Potwierdzenie przelewu nie dotarło". Co dalej z Wisłą Kraków?