Do tragedii doszło w okolicy szkoły podstawowej na prywatnym stawie hodowlanym. Jak mówią nam mieszkańcy, to nie pierwsza tragedia w tym miejscu. – Wielu się tu utopiło, po prostu wpadają do tej wody i toną – mówią nam miejscowi.
Ok godziny 14.00 nad stawem spotkali się znajomi: Mariusz Z. († 28 l.), Kamil M. († 19 l.), Norbert B. (†24 l.) i Kamil Z. ( 18 l.). Mimo różnicy wieku dobrze się znali. Wszyscy, z wyjątkiem Norberta, mieszkali w okolicy. Mariusz przyszedł ze swoim amstaffem. Spuścił psa ze smyczy. Jak nam opowiada jego brat, w pewnym momencie pies pobiegł za kaczkami na lód. Mariusz rzucił się mu na ratunek i sam zaczął tonąć. Ze wstępnych ustaleń wynika, że pozostali mężczyźni chcieli go ratować. Jednak sami znaleźli się pod wodą. Tylko najmłodszy z ekipy - 18–letni Kamil Z. - wyszedł na brzeg o własnych siłach. To on miał także uratować amstaffa. Na brzegu pozostała towarzysząca mężczyznom kobieta.
– To właśnie ta koleżanka do mnie zadzwoniła, że brat tonie. Natychmiast przybiegłem nad staw, już go nie widziałem, chciałem wskoczyć do wody bratu na ratunek, sam chciałem go wyciągnąć, ale mi nie pozwolili, mówili, że się utopię – opowiada nam wstrząśnięty brat Mariusza Z.
O przebiegu dramatycznej akcji ratunkowej pisaliśmy tutaj. Strażacy z jednostki ratowniczo–gaśniczej PSP w Wolbromiu zaczęli przeczesywać staw z pomocą pontonu. Po 30 minutach wyciągnęli na powierzchnię Mariusza Z., a czekająca na miejscu ekipa karetki pogotowia przystąpiła do dramatycznej walki o życie mężczyzny. Niestety, po ciężkiej, trwającej aż 1,5 godziny reanimacji, stwierdzono jego zgon. Po godzinie poszukiwań ciała Kamila M. († 19 l.) i Norberta († 24 l.) wydobył spod wody nurek z Krakowa. Ostatni z mężczyzn, Norbert B., osierocił dwoje małych dzieci.
– Prokuratura prowadzi śledztwo w sprawie tragedii i ustala jej przebieg – informuje Sebastian Gleń, rzecznik prasowy Komendy Wojewódzkiej Policji w Krakowie.