To miały być wakacje z tatą, w miejscu które dobrze znali. 45-latek zameldował się w pensjonacie z trzema synami w wieku 3, 7 i 14, 20 sierpnia w Białym Dunajcu. I choć właściciele znali rodzinę od dawna, zachowanie ojca od początku zwracało uwagę. Następnego dnia po godzinie 7, dwóch najmłodszych braci razem ze swoim tatą zeszli na śniadanie. Na pytanie, o trzecie, najstarsze dziecko, którego brakowało na stołówce, jego ojciec tylko wzruszył ramionami.
- Nie wiem, gdzie jest – odpowiedział, po czym błyskawicznie udał się do swojego pokoju. Natychmiast za nim poszła właścicielka obiektu. Kiedy otworzyła drzwi, zwłoki 14-latka z poderżniętym gardłem leżały na łóżku.
Chłopiec miał poderżnięte gardło. Zdaniem śledczych dziecko nie żyło już od kilku godzin, a sam mężczyzna i dwójka pozostałych dzieci, spali w innym pokoju, pustego pokoju.
- Mężczyzna w chwili zatrzymania był trzeźwy - mówił rzecznik komendy policji w Zakopanem Roman Wieczorek. - Na miejscu zdarzenia prowadziliśmy czynności mające za zadanie ustalenie wszelkich okoliczności i przyczyn tego tragicznego zdarzenia realizowane pod nadzorem prokuratury - dodał. Śledztwo prowadzone jest w kierunku zabójstwa.
Policja zatrzymała 45-latka na 48 godzin. Prawdopodobnie dziś zostanie przesłuchany. Śledczy chcieli zabezpieczyć wszystkie ślady na miejscu zbrodni.
- Sprawca usłyszy zarzuty po przesłuchaniu. Po nim prawdopodobnie złożymy do sądu wniosek o tymczasowy areszt dla niego - mówiła w rozmowie z Onet.pl, prok. Rataj-Mykietyn, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Nowym Sączu.
Niewykluczone również, że zamiast do aresztu mężczyzna trafił na oddział psychiatryczny. Jego stan może wskazywać na zaburzenia psychiczne.
W chwili zatrzymania, gdy już siedział skuty w policyjnym radiowozie miał naprzemiennie "śmiać się histerycznie", a także krzyczeć, że jest "Bogiem".
Rodzinna tragedia doprowadziła 45-latka do obłędu?
Jeszcze do niedawna rodzina przyjeżdżała do Białego Dunajca w większym składzie. Niestety, w tym roku matka chłopców zmarła na raka. Po tej ogromnej tragedii 45-latek miał się załamać. Jak ustalił reporter "Super Expressu", prawnym opiekunem dzieci była babcia. Została ustanowiona rodziną zastępczą dla chłopców. 45-latek, jak też jego pociechy, byli pod stałą opieką koordynatora, który nie widział i nie zgłaszał nic niepokojącego w relacjach ojca z dziećmi. Jak ustalił "Super Express", ojciec złożył wniosek do sądu o przywrócenie opieki. Babcia opiekująca się nimi do tej pory nie widziała w tym nic złego i przychyliła się do wniosku. Miejski Ośrodek Pomocy Rodzinie w Siedlcach wnioskował, by na temat rodziny 45-latka wypowiedział się biegły sądowy, w kwestii czy mężczyzna po przeżyciu traumy związanej ze śmiercią żony, będzie mógł właściwie zapewnić opiekę swoim dzieciom.
Na razie nie wiadomo, jakie było motywy tej zbrodni. Wiadomo było jednak, że rodzina ma problemy, co sygnalizował Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej w Siedlcach.
Listen on Spreaker.