Pomysłów na to, co znajdzie się w tym miejscu, było co nie miara:
- Adaptacja młyna na potrzeby instytucji kultury, instytucji społecznych i rady dzielnicy, taki wachlarz miał się tam znajdować - wspomina wiceprzewodniczący rady miasta, Dominik Jaśkowiec. Szybko jednak okazało się, że miasta nie stać na wyremontowanie budynku. Myślano, że będzie to kosztować 3 miliony złotych. Młyn znajduje się pod opieką konserwatora, a ten jasno zaznaczył, co i w jaki sposób można przebudować. Koszt? Od 5 do nawet 8 milionów.
- Za te pieniądze mogliśmy wybudować nowy budynek, który by te funkcje spełniał - przyznaje Jaśkowiec. - Część instytucji zaplanowała poprawę lokalową. Rada dzielnicy przeniosła się na ulicę Naczelną, a szkoła muzyczna wybudowała sobie własną salę koncertową. Nie było zainteresowania tym budynkiem.
Młyn idzie pod młotek
Lata mijały, budynek niszczał coraz bardziej. Wreszcie urzędnicy podjęli decyzję o jego sprzedaży. Cena wywoławcza to 870 tysięcy złotych. Przeszkodą może być tutaj nie tyle cena, co przepisy konserwatora. Młyn jest też objęty miejscowym planem zagospodarowania przestrzennego.
- Każdą rzecz, która tam będzie robiona, musi być skonsultowana z miejskim konserwatorem zabytków, który będzie pilnował, żeby ten budynek nadal miał ten walor historyczny, który ma - zaznacza Jan Machowski z Urzędu Miasta Krakowa.
- Nie będzie tam żadna mieszkaniówka ani żadna działalność uciążliwa dla mieszkańców. Może to być pod pewnego rodzaju usługi publiczne. Takie wykorzystanie budynku jest możliwe - dodaje Dominik Jaśkowiec.
Mieszkańcy mają swoje pomysły na to, co mogłoby się znaleźć we młynie:
- Wydaje mi się, że to jest idealne miejsce na coś związanego z kulturą, ale też fizyczną aktywnością. Jakaś sala do ping ponga, billarda. Coś, gdzie ludzie przy niepogodzie mogą siąść, napić się kawy, może skorzystać z Internetu, zagrać w szachy. To musi być miejsce nie do końca komercyjne, gdzie ludzie będą chcieli spędzić czas - proponuje jeden z mieszkańców. - Może świetlica dla dzieci? Miałyby miejsce gdzie mogłyby się bawić, spędzać czas pożytecznie - dodaje inny mieszkaniec. Z kolei zdaniem jednej mieszkanki dobrze by było, gdyby powstała tu restauracja lub kawiarnia przystosowana do rodzin z dziećmi. W pobliżu młyna znajduje się niewielki Park Dominikański, w którym mieści się duży plac zabaw dla dzieci.
- Na pewno kawiarnia tak, nie wiem jak ze świetlicą. Restauracja, kawiarnia wchodzi w grę. To plan dopuszcza, ale tylko na części obiektu - zaznacza Jaśkowiec - Cały budynek nie może być w ten sposób wykorzystany. Dopełnienie do jakiejś funkcji - jak najbardziej tak. Może to być centrum hotelowe lub biurowe. Plan i postanowienia konserwatorskie chronią bryłę. To będzie młyn, tak jak jest dzisiaj.
Historia Żabiego Młyna
Współczesny Żabi Młyn pochodzi z XIX wieku. Od tego czasu sporo się zmieniło w tej okolicy, o czym można się przekonać, czytając tabliczkę przy zabytku:
"Średniowieczny młyn dominikański był duży, dwukołowy, postawiony nad rzeką Prądnik w pobliżu pierwszych zabudowań sołeckich (w rejonie dzisiejszego zakonu ss. Albertynek). Należały do niego dwa stawy rybne oraz dwa gospodarstwa ogrodnicze. Z powodu wylewów rzeki i szkód, jakich doznał dwór sołtysi, dominikanie przenieśli go w miejsce obecnych pozostałości folwarku przy ul. Dobrego Pasterza (teren kościoła św. Jana Chrzciciela). Tutaj, nad odnogą Prądnika (młynówką) postawili drewniany młyn, na fundamentach którego dopiero w XIX wieku wzniesiono budowlę zachowaną do dziś. Obok młyna były dwa stawy, stanowiące awaryjny rezerwuar wody dla koła młyńskiego, jak również ostoję dla hodowanych tu ryb. W l.70. XX wieku stawy zasypano i urządzono w tym miejscu skwer zwany obecnie Parkiem Dominikańskim."
- To jest część dziedzictwa Prądnika Czerwonego. Jest to przykład takiej zabudowy podkrakowskiej wsi, która z czasem stała się miastem - wspomina Dominik Jaśkowiec - Warto takie rzeczy zachowywać, bo to jest nasze dziedzictwo, nasza przeszłość.
Posłuchaj materiału o Żabim Młynie: