Sprawa zaginionej Ewy P. z Krakowa do złudzenia przypomina dramatyczne wydarzenia z Andrychowa, gdzie miesiąc temu w centrum miasta zmarła 14–letnia Natalia. W czasie, gdy nastolatka konała, policja kazała zrozpaczonemu ojcu dziewczyny oczekiwać ponad godzinę na przyjęcie zgłoszenia o zaginięciu. Ostatecznie Natalię znalazł przyjaciel taty, nie policja. Dramat wydarzył się 400 metrów od komisariatu.
Pani Ewa skończyła pracę w piątek o godzinie 14.30. Z placu Bieńczyckiego udała się na przystanek, z którego miała autobusem dojechać do domu. Jeździła linią 110 lub 160. Prawdopodobnie wtedy pomyliła autobusy i wsiadła w linię 212. Wiadomo, że ok 17.30 pani Ewa zadzwoniła do swojego męża z dramatyczną prośbą. – Mama powiedziała, że się zgubiła, nie wie gdzie jest, leży w zaspie, nie może wstać – opowiada adwokat Radosław Potok, syn zmarłej kobiety. Dodaje, że już około godziny 18. jego tata zgłosił zaginięcie mamy. Pan Radosław podkreśla, że przez cały czas zarówno on, jak i jego ojciec i policja byli w kontakcie z zaginioną. – Mama miała nowy telefon z dostępem do internetu i lokalizacją, który sam jej kupiłem. Od momentu zaginięcia rozmawiałem z nią 17 razy. Ostatnie połączenie jest siedemnaście minut po północy. Mama mówiła, że widzi latające nad nią drony. Przekazaliśmy dowódcy akcji tę informacje, stwierdził, że pewnie jej się coś pomyliło – dodaje pan Radosław. O drugiej w nocy pani Ewa przestała odbierać telefon. Jej ciało znaleziono w sobotę po południu. Leżało w polach nieopodal ulicy Wąwozowej w Kocmyrzowie, 300 metrów od głównej ulicy. Prawdopodobnie 60–latka pomyliła autobusy i wsiadła do 212. Gdy zorientowała się, że się pomyliła wysiadła na przystanku w centrum Kocmyrzowa. Potem być może chciała jak najszybciej wrócić do domu pieszo i wybrała najkrótszą drogę w linii prostej.
W ten sposób znalazła się na polach, na grząskim i nierównym terenie, pokrytym śniegiem. Byliśmy na miejscu. Tam nietrudno się potknąć, stracić równowagę, upaść. Pani Ewa leżała i nie mogła wstać, płakała i prosiła o pomoc. Pan Radosław nie ma wątpliwości, że gdyby policja zabezpieczyła monitoring w autobusie jego mamę udałoby się odnaleźć żywą. – Już o godzinie 20 w piątek pytałem czy zabezpieczono monitoring z autobusów. Wiadomo było z którego przystanku mama odjechała, mało tego, wiadomo także o której godzinie. Powiedziano mi, że monitoring został sprawdzony i prowadzono poszukiwania na trasie linii 110 i 160 tymczasem mama była gdzie indziej – mówi "Super Expressowi". Prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie nieumyślnego spowodowania śmierci.