W środę przesłuchano pierwszych świadków, a sąd odtworzył również nagrania z monitoringu zainstalowanego w pensjonacie.
- Do apartamentu w "Tatarzance" przyjechaliśmy około godz. 17. Klucz mieliśmy zostawiony w specjalnej skrzynce - zeznawała przed sądem poszkodowana kobieta. - Dzień później mąż wysłał właścicielce obiektu MMS-a ze zdjęciami rzeczy, które były w wynajętym mieszkaniu zepsute. Było to poszczerbione lustro, plama na kanapie, niedziałające światło w kilku miejscach. Zrobiliśmy to, bo baliśmy się, że to nam zostanie zarzucone, że zepsuliśmy te rzeczy.
Czytaj też: Luzowanie obostrzeń w Krakowie: Co otworzą najpierw?
Wiadomość spowodowała, że po około 15 minutach w apartamencie pojawiły się dwie kobiety. Była to właścicielka "Tatarzanki" Edyta S. i jej matka Stanisława S. Obie kobiety były bardzo wulgarne i zaczęły siłą wyrzucać turystów z wynajmowanego przez nie mieszkania.
- Starsza z pań napluła mi w twarz co najmniej dwa razy – mówił w sądzie turysta. Utrzymuje, że został "dziubnięty" paralizatorem. Zdaniem mężczyzny był on włączony, o czym świadczyć ma wypalona dziura w koszulce. Z kolei jego żona stwierdziła, że została paralizatorem uderzona. Mężczyzna zeznał, że został popchnięty, wywrócił się i upadł na stolik, który w wyniku tego się rozpadł. - Zaraz usłyszałem, że będę musiał za niego zapłacić 700 zł – mówił w sądzie.
Czytaj też: Kraków: Dzik zaatakował psa! Oto efekty skomplikowanej operacji
Na miejsce wezwano policję i karetkę pogotowia. Turystka została przez ratowników medycznych przewieziona do szpitala w Zakopanem.
Agresywnym kobietom grozi kara pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5.