Zabierzów. To tam utonął 4-letni Mareczek. Kiedyś szambo było solidnie zabezpieczone, później powstał tu plac zabaw
Tragedia w Zabierzowie, której ofiarą został 4-letni przedszkolak, wciąż wzbudza ogromne emocje. Jeden z czytelników "Super Expressu" zwrócił uwagę na fakty mogące pomóc w wyjaśnieniu okoliczności śmierci chłopca. Pan Adam przeanalizował zdjęcia z Google Maps, na których widać feralny zbiornik. To właśnie do niego wpadł Mareczek i utonął w znajdującej się wewnątrz wodzie. Zdjęcia pochodzą z 2011 r. i widać na nich, że zbiornik był solidnie zabezpieczony przed możliwością wchodzenia na niego. Dostępu do pokrywy chronił płot z łańcuchem zagradzającym wejście. Już na pierwszy rzut oka było widać, że jest to miejsce niebezpieczne i z pewnością nieprzeznaczone do zabawy dla dzieci. Tymczasem jeszcze do niedawna nieświadome zagrożenia maluchy mogły się tam bawić. Zdjęcia można zobaczyć w galerii znajdującej się poniżej.
- Bardzo zbulwersowała mnie sprawa wypadku na placu zabaw przedszkola w Zabierzowie. Jak mogło do tego dojść i kto jest winny? Najbardziej nurtował mnie sam właz do tego szamba, bo opisy były dość ogólne. Po przeczytaniu różnych materiałów prasowych na ten temat, a w szczególności po obejrzeniu tego miejsca na Google Maps - zdjęcia z 2011 roku (nie z 2013!) doszedłem do następujących wniosków:
- Wypadek to ewidentna wina osoby, która dopuściła ten plac zabaw do użytku - dokonała odbioru.
- Ten zbiornik ja nazwałem szambem. Studnia to zbiornik na wodę pitną, małej średnicy lecz z reguły głęboki. Ten zaś zbiornik jest ogromnej średnicy, lecz dość płytki - około 3-4 do 5 metrów głębokości. To sugeruje, że chodziło o objętość, o pomieszczenie jak największej ilości cieczy. Uważam, że było to szambo dla działającej tam wcześniej, z tego co opisywano, hodowli zwierząt, a więc zbiornik ten gromadził gnojowicę od tych zwierząt, ewentualnie pełnił rolę szamba dla zlokalizowanych obok dwóch bloków, być może należących czy podlegających tej hodowli.
- Co do samego ogromnego przecież zbiornika, o średnicy około 6 metrów, to przykryty jest on betonową pokrywą, która jest ogrodzona płotem niemal dookoła. W miejscu przeznaczonym na wejście na tą pokrywę wisiał łańcuch zagradzający wejście. Widać to wyraźnie na Google Maps! Zatem nie można było na tą pokrywę wchodzić, to oczywiste! Po to właśnie była ona ogrodzona wiele, wiele lat temu, zapewne z chwilą jak powstało to szambo! Jak można była na tej pokrywie postawić dwa domki? Jak można było dopuścić, żeby na tej pokrywie bawiły się dzieci, biegały, skakały? A co gdyby ta pokrywa, pod ciężarem i w wyniku drgań, pękła i wpadłoby do tego szamba jednocześnie 10 czy 20 dzieci? Skoro ta pokrywa była ogrodzona, to właśnie po to, żeby nikt po niej nie chodził, więc pytam kto wpadł na tak DEBILNY pomysł, by na pokrywie szamba postawić domki, żeby tam się dzieci bawiły i co za KRETYN ten plac zabaw dopuścił do użytku?
- Sam właz do szamba (40 cm x 40 cm) była zabezpieczony tak, że były dwie pionowe płyty betonowe, a od góry na nich położona była płyta betonowa, a na niej bodaj betonowy stary kwietnik z czasów PRL. Instalacja ta miała kształt litery π. Niestety można było wchodzić pod ten "daszek", czyli bezpośrednio wchodzić na dziurę włazową, która przykryta była płytą pilśniową. Dzieci, bawiąc się, na tą płytę właśnie wchodziły, aż do feralnego dnia, kiedy ta płyta się zarwała i dziecko wpadło do szamba. Nie dość, że dopuszczono do postawienia domków i zabawy na pokrywie szamba, to na dodatek zostawiono tą instalację w kształcie litery Π. A gdyby się ona zawaliła i te betony przygniotłyby dzieci? Gdyby zdemontowano te płyty betonowe i przykryto właz betonową pokrywą, tak jak to jest teraz po wypadku, do tragedii by nie doszło - napisał pan Adam.
Prokuratura wyjaśnia okoliczności śmierci 4-latka. Nikt nie dostał zarzutów
Okoliczności tragedii wyjaśnia prokuratura, która prowadzi postępowanie z artykułu kodeksu karnego dotyczącego nieumyślnego spowodowania śmierci człowieka. Jest to przestępstwo zagrożone karą do 5 lat pozbawienia wolności. Nieoficjalne wstępne wyniki sekcji zwłok potwierdzają, że Mareczek zmarł w wyniku utonięcia. Jak do tej pory śledczy nie przedstawili nikomu zarzutów, niemniej już w pierwszych ustaleń prokuratury wynika, że studzienka w Zabierzowie była źle zabezpieczona.