Zerwany dach na stoku w Bukowinie Tatrzańskiej zabił trzy kobiety. Takich kar żąda prokurator
Zakończył się proces w sprawie tragedii na stoku w Bukowinie Tatrzańskiej. Przed Sądem Okręgowym w Nowym Sączu strony wygłosiły mowy końcowe. Zarówno prokuratura, jak i oskarżyciel posiłkowy nie mają wątpliwości, że wszyscy trzej oskarżeni powinni zostać uznani za winnych nieumyślnego doprowadzenia do śmierci 52-letniej kobiety i jej dwóch córek w wieku: 15 oraz 21 lat. Zmarły one wskutek obrażeń odniesionych po uderzeniu dachu zerwanego z prowizorycznej wypożyczalni sprzętu narciarskiego. Jak informuje PAP, prokurator zażądał kary dwóch lat więzienia dla każdego z oskarżonych oraz zadośćuczynienia na rzecz pokrzywdzonego wynoszącego 3 mln złotych. Każdy z oskarżonych miałby zapłacić po 1 mln zł. Prokurator zwrócił uwagę, że na Podhalu jest wiele samowoli budowlanych, dlatego kara wymierzona przez sąd powinna mieć również charakter prewencyjny. Oskarżyciel posiłkowy zażądał natomiast zadośćuczynienia dwukrotnie wyższego niż wynosi kwota wnioskowana przez prokuraturę.
Uniewinnienia swoich klientów chcą obrońcy oskarżonych. Właściciele prowizorycznej wypożyczalni sprzętu winę za tragiczne zdarzenie zrzucają na właściciela firmy budowlanej, będącej wykonawcą konstrukcji. Ten z kolei obciąża właścicieli wypożyczalni, podkreślając, że to inwestorzy podjęli decyzję o postawieniu obiektu bez żadnych pozwoleń czy zgłoszeń. Ogłoszenie wyroku Sądu Okręgowego w Nowym Sączu zostało zaplanowane na dzień 13 czerwca.
PRZECZYTAJ: Horror na Podhalu. 41-latek rzucił siekierą w policjantów
- Tu prędkość wiatru nie miała kluczowego znaczenia. Stawiając taki obiekt trzeba było zdawać sobie sprawę, że to nie może stać. Gdyby konstrukcja była postawiona prawidłowo, to by nie doszło do tragedii. Przyczyną zdarzenia była zła konstrukcja dachu. Inwestorów nie interesowały względy bezpieczeństwa. Wykorzystano tu stare materiały budowlane, była to prowizorka – podkreślił w mowie końcowej prokurator Wojciech Konstanty.