GIPS nie zawsze jest konieczny przy uszkodzeniach KOŚCI

i

Autor: Thinkstockphotos.com

Przeżyła horror na Kasprowym

Złamała rękę, bo wpadł na nią inny turysta. "Zapijaczony Janusz w adidasach"

2025-01-08 9:54

Mnożą się wypadki w Tatrach spowodowane lekceważeniem podstawowych zasad bezpieczeństwa, a czasem zwykłą ludzką głupotą. Niestety cierpią na tym inni ludzie. Przykładem jest kobieta, w którą na Kasprowym Wierchu wpadł mężczyzna kompletnie nieprzygotowany do wyprawy. - Wpadł we mnie i podciął, wyrwało mnie z rakami w powietrze i upadłam na ramię łamiąc sobie głowę kości ramienia - relacjonuje poszkodowana kobieta portalowi Tatromaniak.

Turyści nieprzygotowani do wyprawy i lekceważący zasady bezpieczeństwa są zmorą Tatr. Niestety przez ich głupotę cierpią inni ludzie. Przekonała się o tym kobieta, która na Kasprowym Wierchu została staranowana przez mężczyznę. Wpadł on w poślizg próbując zdobyć szczyt w nieodpowiednim obuwiu i stoczył się na turystkę. Ta niestety upadła tak nieszczęśliwie, że złamała rękę. 

Zapijaczony Janusz w adidasach postanowił oddalić się od tarasu widokowego przy kolei linowej i porwany alkoholową fantazją i tłumem innych podobnych mu Januszy idących w kierunku szlaku postanowił zdobyć oblodzony szczyt, ostry wiatr nie był mu straszny, niestety podczas swojego brawurowego zjazdu na dupie wpadł we mnie i podciął, wyrwało mnie z rakami w powietrze i upadłam na ramię łamiąc sobie głowę kości ramienia. Były to sekundy, odwróciłam się na chwilę bo mocno wiało i za chwilę już leżałam. Po całym zdarzeniu został sprowadzony na czworaka przez dwóch turystów i zwyczajnie spieprzył, nawet mnie nie przepraszając. Z perspektywy czasu, 6 godzin na Sor i unieruchomienia na kilka tyg. to poważnie żałuję, że nie dostał ode mnie kopa w dupę rakiem albo kijem przez łeb - relacjonuje portalowi Tatromaniak poszkodowana turystka.

Kobieta zgłosiła sprawę na policję. Niestety nie jest to jedyny podobny przypadek w ostatnim czasie.

Nieprzyjemna przygoda spotkała również kobietę, która korzystała z uroków ośrodka narciarskiego w Białce Tatrzańskiej. Wjechał w nią inny narciarz, powodując bolesną kontuzję. Kobieta szuka osób, które były świadkami wypadku.

- Wjechał we mnie z zabójczą prędkością na Kotelnicy Białczańskiej. Ja stałam, on jechał na krechę. Niestety mam złamaną kość ramienną i łokciową z przemieszczeniem łącznie w trzech miejscach, mocno poobijane żebra i nogę. Dzięki lekarzom ze szpitala w Nowym Targu, ich fachowemu nastawieniu ręki i wsadzeniu jej w dobry gips, uniknęłam operacji. Teraz tylko 6 tygodni gipsu i rehabilitacja. TOPR wezwał pogotowie jednak policji już nie. Nikt nie wylegitymował sprawcy, nie sprawdził trzeźwości, nic. Spisali oświadczenie o wypadku i myślałam, że będą tam dane sprawcy, myliłam się. Wszystko działo się w płaczu, bólu i emocjach.Bardzo proszę o pomoc, może ktoś widział ten wypadek. Stacja Remiaszów około 13:20, 21.12.2024, byłam w różowym kasku i fioletowej kurtce - napisała turystka.

Ten klasztor przez lata był zamkniętą pustelnią. Mieszka w nim 700 nietoperzy

Sonda
Lubisz jeździć w polskie Tatry?
Zatłukł siekierą Karolinę, bo chciała od niego odejść

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki