O szokującym zajściu pisze "Gazeta Krakowska". Jak czytamy, Krzysztof B. (63 l.) i jego żona za kołnierz nigdy nie wylewali. Będący na rencie mężczyzna mieszkał tylko z żoną, która wciąż była aktywna zawodowo. Między małżonkami, mieszkającymi pod Wadowicami, nie dochodziło do poważniejszych zgrzytów. Aż do 24 września. Jak podaje "Krakowska", tego dnia Krzysztof wypił wódkę, którą wcześniej zakupił w sklepie. Kiedy wrócił do domu, chciał spożyć schłodzone piwo z lodówki. Niestety, złocistego napoju tam nie było. - Nie ma i nie będzie - powiedziała nietrzeźwa żona Krzysztofowi. Również portfel mężczyzny gdzieś się zawieruszył. Wściekły 63-latek postanowił wyładować swoją złość. Polał benzyną pokój i podpalił! W ogniu stanęła m.in. kanapa, na której spała jego żona. Kobieta zadzwoniła przerażona po syna, potem po służby. Gdy strażacy przyjechali na miejsce, pożar był już ugaszony.
Czytaj koniecznie: Wadowice. Nie było karetki, by ratować dwie osoby! Mimo silnego wiatru wyleciał śmigłowiec [WIDEO]
Krzysztof B. miał promil alkoholu we krwi, jego żona nieco mniej. Prokuratura postawiła mu zarzuty m.in. próby zabójstwa żony, znęcania się psychicznego nad partnerką i zniszczenia mienia o wartości 1000 zł. Zdaniem biegłych miał ograniczoną poczytalność. Sam Krzysztof B. zeznał, że nie chciał zabić żony, tylko zrobić jej na złość. Sąd postanowił, że 63-latek otrzyma karę roku więzienia. Prawie całą karę już przesiedział w areszcie, skąd wyszedł we wrześniu ubiegłego roku. Sąd uznał, że Krzysztof B. zdawał sobie sprawę, iż sprowadza zagrożenie na żonę. Zwrócono jednak uwagę na pewne okoliczności łagodzące. Sprawca pojednał się z małżonką, walczy z nałogiem. Adwokat co prawda chciał niższego wyroku i złożył apelację, ale Sąd Apelacyjny ją odrzucił. Decyzja jest prawomocna.
Czytaj również: Agnieszka nie żyje. Szpital zwlekał z usunięciem martwych bliźniąt? Koszmar w Częstochowie