Nie żyje strażak poparzony w trakcie pożaru. Andrzej pozostawił żonę i dwie córki
W połowie kwietnia w Zakopanem spłonął dom, w którym mieszkał 37-letni Andrzej, strażak z OSP Murzasichle oraz jego żona i dwie nastoletnie córki. Gdy rozegrał się dramat, młodszej z dziewczynek nie było w domu. Starsza córka razem z mamą zdołały uciec z płonącego domu, a Andrzej zajął się walką z płomieniami. Niestety w trakcie gaszenia ognia doznał rozległych poparzeń oraz niedotlenienia mózgu skutkującego obrzękiem. — Początkowo absolutnie nie czułam, że dzieje się coś złego. Nie czuć było dymu, choć pożar na parterze już musiał szaleć. Gdy zauważyłam ogień, zawołałam męża. On zbiegł na dół gasić, a ja zajęłam się córką. Wówczas ostatni raz widziałam go całego i zdrowego - powiedziała w rozmowie z Onetem Anna, żona Andrzeja. Lekarze przez trzy tygodnie próbowali ratować 37-latka, niestety nieskutecznie. Mężczyzna zmarł w zakopiańskim szpitalu.
Zbiórka na odbudowę domu zniszczonego przez pożar
W wyniku tragicznego zdarzenia pani Anna oraz jej córki straciły nie tylko ukochaną osobę, ale też dach nad głową i właściwie wszystkie rzeczy osobiste. Ich sytuacja materialna jest tym trudniejsza, że Andrzej był głównym żywicielem rodziny. Na portalu szczytny-cel.pl trwa zbiórka pieniędzy na pomoc rodzinie dotkniętej strasznym nieszczęściem. Już udało się zebrać prawie połowę kwoty, jednak wciąż potrzeba ponad 50 tysięcy złotych. - Liczy się każda złotówka. Nawet najdrobniejsza wpłata pozwoli nam w szybszym czasie odbudować zniszczony dom i przywrócić normalność tej rodzinie. Już teraz wszystkim ofiarodawcom chcemy podziękować za wsparcie i wierzymy, żeofiarowane dobro wróci do Was ze zdwojoną siłą - piszą organizatorzy zbiórki.