Awionetka runęła na pole pani Teresy. Tragedia w Kaplitynach
Chociaż od wypadku awionetki w Kaplitynach k. Barczewa minęła doba, śledczy ani o krok nie zbliżyli się do wyjaśnienia przyczyn zdarzenia. Mały samolot w środę (14 lutego) około godz. 14 spadł nagle na pole pani Teresy, mieszkanki wsi Kaplityny w powiecie olsztyńskim. - Całe szczęście, że nie spadł na mój dom lub podwórko, bo ofiar byłoby więcej - mówi emerytka w rozmowie z reporterem "Super Expressu". Jak opisuje środowe zdarzenie? - Byli u mnie znajomi, naprawiali samochód. Ratowaliśmy tych biedaków z samolotu zanim przyjechało pogotowie - wspomina kobieta.
Z relacji świadków zdarzenia i nieoficjalnych ustaleń śledczych wynika, że samolot wyleciał z lotniska na olsztyńskich Dajtkach. Pilot skierował maszynę na wschód od Olsztyna, w okolice Barczewa. Wtedy na wysokości ponad 200 metrów, jak wskazują świadkowie, silnik maszyny zgasł i awionetka momentalnie wpadła w „korkociąg płaski” i po chwili runęła na ziemię. Mały kompozytowy samolot wbił się podwoziem w pole i złamał na pół. Świadkowie wypadku wyciągnęli z wraku poszkodowanych. Jednego udało się uratować. Drugi z mężczyzn niestety zmarł.
Wypadek awionetki w Kaplitynach. Awaria maszyny czy zasłabnięcie pilota?
Śledczy przyjmują kilka wersji przyczyn tego wypadku. Dwie z nich, najbardziej prawdopodobne, zakładają, że pilot mógł zasłabnąć podczas lotu. Druga z przyczyn to możliwa awaria układu paliwowego lub samego silnika. W czwartek (15 lutego) śledczy zabezpieczyli próby paliwa z wraku i lotniska, gdzie samolot był tankowany przed lotem. Nie udało się ustalić, czy uratowany mężczyzna mógł być pilotem awionetki. - Do momentu jego przesłuchania nie będziemy wskazywali roli uratowanego mężczyzny - mówi Daniel Brodowski z olsztyńskiej prokuratury. W poniższej galerii znajdziecie zdjęcia z wypadku awionetki w Kaplitynach.