Lwowiec. Bociany są już bezpieczne. Mieszkańcy odetchnęli z ulgą
Rok temu na łamach "Super Expressu" pisaliśmy o wsi Lwowiec (woj. warmińsko-mazurskie). To miejscowość słynna z licznej obecności bocianów. Żeby pooglądać ptaki, przyjeżdżały tu nawet zagraniczne wycieczki. Rok temu jak tylko wykluły się młode, padły ofiarą żarłocznych orłów, które zaczęły tutaj gniazdować. Orły były bezlitosne i żądne krwi. Po pisklętach, żeby wykarmić swoje potomstwo, pozabijały także dorosłe bociany. - To nieprawdopodobne, bociany z krukami i wronami odganiały ptaszyska, jednak te nic z tego sobie nie robiły. Dorosły bociek, jak dopadł go orzeł, w minutę był rozszarpany na strzępy - relacjonował wówczas naszemu reporterowi Stanisław Karpik, sołtys Lwowca. - Po polach tylko walały się pióra i resztki naszych boćków. Tu był jeden wielki ptasi wrzask.
Żarłoczne orły zabiły młode bociany. Nic z tym nie można było zrobić, bo orzeł jest w Polsce pod ścisłą ochroną i nawet nie można go do niego podchodzić na odległość mniejszą niż 200 metrów, a za płoszenie grozi nawet więzienie. I nie ma tu żadnych odstępstw, nawet jeśli orzeł atakuje bociany.
Załamani mieszkańcy bocianiej wioski pomocy szukali wszędzie. - Pisaliśmy do urzędów, ale także modliliśmy się w naszym kościele, na którym też gniazdują ptaki - mówi sołtys Stanisław Karpik, w rozmowie z "Super Expressem".
W tym roku z pięćdziesięciu gniazd zasiedlonych jest 36. Taka siła ptaków odgoniła orły daleko i już nie atakują ich potomstwa. - Jak zobaczą orła, bociany wylatują ku niemu razem z krukami i innymi mniejszymi ptakami i biorą go w kleszcze. Ten widząc nacierające ptaki na niego, ucieka. To jakby wojna ptasia z wielkim drapieżnikiem. Ta strategia działa - cieszy się sołtys.