Jak poinformował w rozmowie z Polską Agencją Prasową dyżurny Mazurskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego, Dariusz Luma, na jeziorze Śniardwy, na północ od wysp Czarci Ostrów i Pajęczej, zapalił się jacht. Starsze małżeństwo płynące żaglówką zdołało się uratować skacząc do wody. Kobietę i mężczyznę podjęli z wody inni żeglarze z przepływającej obok łódki.
Według informacji przekazanych przez st. asp. Rafała Jackowskiego z Komendy Wojewódzkiej Policjioszkodowanymi żeglarzami są mieszkańcy Warszawy. Żaglówka zapaliła się najprawdopodobniej od kuchenki gazowej. Zalana łódź zatonęła.
Ratownicy MOPR dopłynęli do wyciągniętych z wody żeglarzy. Ci jednak stwierdzili, że nie potrzebują pomocy i skierowali się do portu.
Co jeszcze wiadomo o zdarzeniu z jeziora Śniardwy? Małżonkowie płynęli z Okartowa do portu w Niedźwiedzim Rogu. - Sternikiem był 67-letni mężczyzna. Był trzeźwy w chwili zdarzenia. Podróżował z 69-letnią żoną. - Kiedy zobaczyli płomienie wydobywające się z kabiny podjęli próbę gaszenia pożaru, ale bezskutecznie. Bardzo szybko pożar zajął całą łódź. Wówczas oboje wskoczyli do wody - mówi Anna Szypczyńska z Komendy Powiatowej Policji w Piszu. Wrak łodzi został ostatecznie ugaszony i odholowany do brzegu.
Pożar jachtu był jednym z kilku groźnych zdarzeń, które miały miejsce na Mazurach. Ratownicy MOPR brali w niedzielę udział w sześciu akcjach technicznych. Silny wiatr wiejący z siłą 4-5 stopni w skali Beauforta, a w porywach nawet 6 stopni, spychał jachty i housboaty w trzcinowiska i na mielizny. Ratownicy wyciągali jednostki z powrotem na akweny. Na jeziorze Mamry na żaglówce złamał się maszt.
Jak wskazują służby MOPR, na kanałach Niegocińskim i Piękna Góra było w niedzielę tłoczno, choć zatorów nie było. Żeglarze muszą płynąć przez te dwa kanały, ponieważ kanał łuczański jest zamknięty z powodu remontu.