Mirosław Szawłowski nie widzi świata poza gołębiami. Po śmierci ukochanej żony został sam, dzieci i wnuki rozjechały się po świecie, a jemu została jedynie jego pasja do rasowych ptaków. Za skromną emeryturę wciąż kupował nowe gołębie i powiększał swoją kolekcję, kupował specjalną paszę i witaminy, a także wyjeżdżał na ptasie zawody. – Niczego im nie brakowało. To były bardzo cenne gołębie pocztowe. Potrafiły przelecieć ponad 1000 km i wrócić do domu – wspomina pan Mirosław.
Pięknymi gołębiami cieszyli się także sąsiedzi emeryta. Razem z nim podziwiali ptaki i pomagali mu w bieżących remontach gołębnika. Wszystko skończyło się rok temu, gdy sąsiad mężczyzny, 42-letni Daniel W., ubzdurał sobie, że hodowca ptaków sypia z jego byłą żoną. – Ja tylko z uśmiechem mówiłem do niej „dzień dobry”. Moje serce bije do gołębi i biło do mojej zmarłej żony, a nie do sąsiadki – zapewnia pan Mirosław.
Z zazdrości o żonę podpalił gołębie sąsiadowi
Jednak chorobliwa zazdrość okazała się silniejsza. Daniel W. zatankował do pełna kanister benzyną, pod osłoną nocy oblał nią gołębnik i podpalił. Skrył się w zaroślach i patrzył, jak ginie 80 ptaków. Zatrzymany przez policjantów przyznał się i nie krył motywu – chęci zemsty na sąsiedzie. Podpalacz stanął przed sądem w Ostródzie, ale wyroku nie usłyszał. Zdaniem biegłych, wymaga leczenia psychiatrycznego. – Nie ma sprawiedliwości – żali się pan Mirosław. – Z pomocą sąsiadów odbudowałem część hodowli i boję się, że jak wyjdzie z zakładu, znów ją spali – dodaje hodowca gołębi.