Dwa zarzuty dla Jacka Z. 52-latek zastrzelił sąsiada
Prokuratura przedstawiła Jackowi Z. dwa zarzuty: zabójstwa Mirosława B. poprzez oddanie do niego dwóch strzałów z broni palnej oraz zmuszania funkcjonariuszy policji do odstąpienia od jego zatrzymania.
Przesłuchany w charakterze podejrzanego Jacek Z. formalnie nie przyznał się do popełnienia zarzucanych mu czynów, choć w złożonych wyjaśnieniach potwierdził, że oddał strzały do pokrzywdzonego.
– przekazał prok. Daniel Brodowski, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Olsztynie.
Szczycieński sąd zastosował trzymiesięczny areszt wobec Jacka Z. – Postanowienie w tej sprawie nie jest prawomocne – poinformował sędzia Olgierd Dąbrowski-Żegalski z Sądu Okręgowego w Olsztynie. Sąd uzasadnił decyzję m.in. tym, że zebrany dotychczas materiał dowodowy w wysokim stopniu uprawdopodabnia, iż podejrzany dopuścił się popełnienia zarzucanych mu czynów, za które grozi surowa kara. W ocenie sądu istnieje realna obawa, że przebywając na wolności, mógłby podjąć próbę ucieczki lub ukrywania się oraz nakłaniania świadków do składania fałszywych zeznań.
Sąsiedzki dramat w gminie Rozogi
Według dotychczasowym ustaleń w piątek (23 sierpnia) po południu w Księżym Lasku (gmina Rozogi) 52-letni Jacek Z. wszedł na posesję, na której był jego znajomy 46-letni Mirosław B. Po krótkiej wymianie zdań, Jacek Z. wyciągnął broń palną nieustalonego dotychczas typu i wymierzył w pokrzywdzonego. Mirosław B. próbował uciekać, ale podejrzany strzelił w jego kierunku, trafiając go w plecy. Gdy mężczyzna upadł na ziemię, Jacek Z. podszedł do niego i z bliska oddał kolejny strzał w głowę.
Po przyjeździe policji Jacek Z. zamknął się w jednym z pomieszczeń na posesji, na której doszło do zdarzenia. Policja zatrzymała 52-latka w sobotę (24 sierpnia) rano. Wcześniej przez kilkanaście godzin policjanci zabezpieczali posesję, na której przebywał podejrzewany. Nie podejmował on prób kontaktu z policyjnymi negocjatorami i nie dawał się przekonać do dobrowolnego opuszczenia budynku.
Jak wynika z dotychczasowych ustaleń prokuratury, Jacek Z. nie miał pozwolenia broń palną. Śledztwo jest w toku. Co było przyczyną tragedii? – Lata temu Jacek pracował u Mirka. Podobno nie dogadywali się w jakiejś sprawie finansowej – mówiła znajoma obu mężczyzn w rozmowie z "Super Expressem". O ironio, kilkanaście lat temu Mirosław B. uratował Jacka Z. podczas pożaru. Więcej w artykule Tragedia na wsi na Mazurach. To on strzelał do kolegi? 13 lat temu Mirek uratował Jacka z płomieni