"Tragedia wisiała w powietrzu"

Droga w Maszewach to czarny punkt. "Samochody pędzą, a pieszych nie widać". Wieś opłakuje panią Mirosławę

Ruchliwa droga, ciemność wczesnego poranka i niewyobrażalny dramat, który wydarzył się w sekundę. W Maszewach koło Bartoszyc (woj. warmińsko-mazurskie) 52-letnia pani Mirosława straciła życie, potrącona przez rozpędzony samochód. We wtorkowy poranek (17 grudnia), około godz. 6, tragedia rozegrała się zaledwie 200 metrów od jej domu.

Pani Mirosława wyszła na świąteczne zakupy. Kobieta już nie wróciła

Mirosława H., dobrze znana w swojej wsi, była kobietą pełną energii i ciepła. We wtorkowy poranek (17 grudnia) wyruszyła z domu wcześnie, aby zrobić zakupy na święta i zaopiekować się wnukiem, który mieszkał z rodzicami w Bartoszycach.

Pani Mirka była duszą towarzystwa. Zawsze uśmiechnięta, zawsze gotowa do pomocy. To straszne, że już jej z nami nie ma.

– mówi w rozmowie z reporterem "Super Expressu" jedna z sąsiadek.

"Czarny punkt" w Maszewach. Ruchliwa droga bez oświetlenia

Feralnego poranka do wypadku doszło w miejscu, które mieszkańcy od lat nazywają „czarnym punktem”. Droga jest ruchliwa, nieoświetlona, a przejście dla pieszych znajduje się w wyjątkowo niebezpiecznym miejscu – tuż przy łuku drogi.

To miejsce od zawsze budziło strach. Samochody pędzą, a pieszych prawie nie widać. Tragedia wisiała w powietrzu.

– dodaje inny mieszkaniec miejscowości Maszewy.

"Huk, pisk opon, a potem cisza"

Kiedy 25-letnia kierująca samochodem zauważyła kobietę przy przejściu, było już za późno. Siła uderzenia wyrzuciła panią Mirosławę aż 100 metrów od miejsca zdarzenia. Jej ciało znaleziono w przydrożnym rowie. – Był huk, pisk opon, a potem tylko cisza. Cała wieś się zbiegła – wspomina mieszkanka małej miejscowości pod Bartoszycami.

Na miejscu wypadku jako jeden pierwszych zjawił się mąż pani Mirosławy. Zrozpaczony i bezradny próbował pomóc, zanim na miejsce przybyli ratownicy. – On nie miał siły stać. Musieliśmy go odprowadzić do domu, dosłownie sołtys go niósł – opowiada sąsiadka.

Będą zmiany po tragedii?

Policja i prokuratura próbują ustalić szczegóły zdarzenia. Wiadomo, że obowiązywało tam ograniczenie prędkości do 70 km/h, jednak wczesna pora, brak oświetlenia i ograniczona widoczność mogły przyczynić się do tragedii. – To miejsce od dawna domaga się modernizacji. Zabrakło działania, a teraz zabrakło życia – podsumowuje jedna z mieszkanek.

Śmierć pani Mirosławy wstrząsnęła całą społecznością Maszew. Mieszkańcy mówią jednym głosem – tragedia mogła zostać uniknięta, gdyby zadbano o lepsze oznakowanie i oświetlenie drogi. Tym bardziej, że rok wcześniej na tej samej drodze również doszło do tragedii, tj. potrącenia pieszego. Więcej w materiale Mateusz chciał zostać żołnierzem. 17-latek zginął pod kołami busa. "Przeleciał sto metrów"

Potrącenie kobiety z dzieckiem w Zamościu. Kierowca ukarany mandatem
Sonda
Czy czujesz się bezpiecznie na polskich drogach?

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Nasi Partnerzy polecają