Do tragedii doszło w nocy z poniedziałku na wtorek (6/7 stycznia) w jednym z mieszkań w Biskupcu przy ul. Wojska Polskiego, w budynku po dawnych koszarach. Dziewczynka otrzymała od swojego ojca kilkanaście ciosów nożem, jej mama kilka. Obie trafiły do szpitala. Roksanka straciła sporo krwi. Jej stan uległ minimalnej poprawie, ale wciąż jest ciężki.
Czy można było uniknąć brutalnego, furiackiego ataku Mariusza P.? Przypomnijmy, że 29-latka policja po raz pierwszy zgarnęła już 5 stycznia, w niedzielę. Podczas awantury groził Kindze L., że ją zabije. - Potwierdzam, że 29-latek trafił wcześniej do naszej izby zatrzymań. Wówczas był trzeźwy. Przed północą opuścił izbę - mówi asp. Rafał Prokopczyk, oficer prasowy olsztyńskiej policji. Gdy tylko go wypuszczono, wrócił do Kingi L. Chciał się mścić, bo kobieta wezwała na pomoc funkcjonariuszy.
Awanturowanie się to nie jedyny grzech na sumieniu nożownika z Biskupca. Mężczyzna siedział już w więzieniu za rozboje i pobicie. Jak udało nam się ustalić w Prokuraturze Okręgowej w Olsztynie, Mariusz P. przebywał w zakładach karnych m.in. w Szczytnie, Barczewie i Kamińsku. Z tego ostatniego aresztu wyszedł w październiku ubiegłego roku. Miesiąc później wraz z partnerką i dzieckiem, jego późniejszymi ofiarami, wprowadził się do budynku przy ul. Wojska Polskiego.
W nocy z 6/7 stycznia to właśnie tam omal nie zabił swojej córki oraz jej matki. Sąd Rejonowy w Biskupcu postanowił zastosować tymczasowy areszt na okres 3 miesięcy wobec Mariusza P. 29-letni mężczyzna jest podejrzany o usiłowanie zabójstwa. Grozi mu dożywocie.
Teraz cała Polska zna Mariusza P. jako niedoszłego zabójcę, jednak zanim pociął nożem swoją rodzinę, otoczeniu próbował pokazać, jak bardzo ważna jest dla niego Kinga L. i ich córka Roksanka. Gdyby tylko sugerować się mediami społecznościowymi, można odnieść wrażenie, że byli kochającą parą bez skazy. Prawda okazała się jednak straszna.
Polecany artykuł: