Elbląg. 23-latek ruszył w podróż do domu kradzioną łódką
Wartą 100 tys. zł łódką chciał się dostać do domu 23-latek spod Elbląga. Mimo że nie należała do niego, mieszkaniec okolic Jagodna wypchnął ją na wody Zalewu Wiślanego. Chwilę po tym zreflektował się, że nie ma ona silnika ani wioseł, a mężczyzna nie miał też przy sobie mapy ani kompasu. Z uwagi na to, że łódź zaczęła dryfować, 23-latek jak gdyby nigdy nic sam wskoczył do wody i ruszył wpław do brzegu.
Po tym jak tam dotarł, schował się w jednej z przyczep kempingowych, chcąc przeczekać złą pogodę. Pech chciał, że natknął się na właściciela łodzi, która w międzyczasie podryfowała dalej, a ten wezwał na miejsce policję. Dalsza część tekstu poniżej.
Weekendowy żeglarz trafił do policyjnego aresztu. Porzucona łódź o niebagatelnej wartości 100.000 złotych została odnaleziona przez policjantów wydziału „mienia” około 4 kilometrów od miejsca kradzieży. Łódź wróciła już do swojego prawowitego właściciela. 23-latkowi, który był już wcześniej notowany i karany może teraz grozić kara do 5 lat pozbawienia wolności. Taką bowiem karę za kradzież przewiduje Kodeks Karny - informuje nadkom. Krzysztof Nowacki, rzecznik policji w Elblągu.